Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

Pierwszy dźwięk...................................................................................................................................


Czekałem na słowo, które mogłoby nadać mi jasności i piękna, jakie rozlewając się we-
wnątrz, powodują uczucia. To słowo jeszcze nie nadeszło, wciąż czekam, a czas spędzam na powtó-
rzeniach. Coś głęboko zasnuło moją pamięć, jakby nigdy nie było za dużo piękna dla człowieka.
Skryty cień popychał mnie do wysłowienia tęsknoty, która zalega głęboko, jakby nigdy nie było za
mało przeżyć, które powodują skrzydła. Powtarzałem słowa, które rozlewały się wewnątrz ciągle
i od nowa, tworząc impresje, które przywoływane odwiecznie tchną codzienność, aby jaśniała jak
blade promienie słoneczne.
Zacząłem iść przed siebie. To było uczucie prawdziwe. Zacząłem biec. Nabierałem powie-
trza. Moje serca biło szybciej. Moje serce. Biło. Serce. Biło szybciej.
Nie szukałem. Biegłem. Moje serce potrzebowało powietrza. Biegłem coraz szybciej.
W myślach zaczęły pojawiać się słowa. Biegłem. Słowa. Powtórzenie. Od nowa. Istnienie. Moje
serce potrzebowało powietrza. Tamto zdarzenie powodowało skryty cień. Próbowałem uciekać.
Biegłem przed siebie. Zaczęły pojawiać się słowa. Tamta chwila rozpoczęła się od nowa.
Nie było w tym mgnienia, które ospałym widokiem gwiazd powodowało chwilowe lśnienie.
Zapadła noc. Znów zacząłem biec. Słowa wypełniały mnie od wewnątrz. Tamto powtórzenie rozla-
ły ciemne przestworza. Pragnąłem to wszystko od nowa. Tamte słowa. Chwila wycięta z codzienno-
ści. Chwila tchnienia, które powodowało powtórzenie od nowa. Tamte słowa wzbierały wewnątrz,
aby raz jeszcze odnaleźć wspomnieniem.
To. Wszystko. Chłonąłem powietrze, które docierało do mojego serca. Powtórzenie. Nic.
Nie. Próżnia. Nie pragnąłem więcej. Powtórzenie. Słowa tliły się o brzasku, które przeistoczyło noc
w świtanie. Nieistnienie w codzienności powodowało natchnienie.
Zaczęły pojawiać się słowa. Szukałem tych wszystkich chwil i pragnąłem powodować
nowe. Szukałem miejsc i ludzi, w których tkwiły poczciwość i zapomnienie. Jakby każde powtórze-
nie powodowało nowe piękno. Nie była to bladość światła, lecz piętrzące się uczucia, które wzma-
gały we mnie pragnieniem istnienia zwykłego i zdystansowanego tak, abym mógł obserwować każ-
de powtórzenie. Tak, aby wciąż wzbierały we mnie słowa. Powtórzenie. Od nowa. Zapomnienie
i otchłań piękna. Powtórzenie. Słowa. Od nowa mgliste tchnienie. Słowa piętrzyły się i znikały. Po-
jawiały się od nowa. Dla nienasyconych chwil i czegoś, co powodowało pragnienie. Zamknąłem
oczy. Powtórzenie. Otworzyłem oczy. Nagle słowa pojawiły się wewnątrz. Byłem w innym miej-
scu, od nowa.
Blask słońca okrywa natchnienie, które opada w próżnię słów. Nabierają znaczenia. Coś się

Free download pdf