Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

Skryty cień............................................................................................................................................


Ciemność głuszy wewnątrz ciała. Światło płomienia pojawiło się chwilowo, gdy spełnione
gesty rozpaczy miały swoje ujście w zwykłej codzienności kogoś, kto nie pamiętał czym tak na-
prawdę jest sen.


Betonowym brukiem trotuaru ciężkich podbić podeszew stuk, stuk jakby chodnik był rozla-
ny do horyzontu, który ucieka z każdym kolejnym krokiem. To coś kryło się wewnątrz i mogło do-
piero spełnić się. Pozbawione drgnienia powieki błyszczącym błękitem spoglądały w dal, jakby po-
mimo rutynowej pory mogło wydarzyć się coś jeszcze.


Wewnątrz panował niepokój, który utrwalony powodował rozpacz, ujęta w rzeczywiste
ramy popychała do coraz głębszych myśli. Nie będę miły dla ludzi. Nie znajduję wspólnego języka.
Nie widzę nic ciekawszego, niż moje wewnętrzne ujście.


Skryty cień rozlewał się w przestrzennej oddali, powietrze napływało czernią. Gasł świat na
chwilę ciemni, coś zostało pod powłoką, nieodkryte. Zatrzymane wydarzenie. Niespełniony czas.


W oddali zaciemnienie skrywało niejasny fragment. Nie czułem nic, oprócz trwania w bar-
wie niczego jak próżnia, horyzont był rozlany mglistym zaprzeczeniem. Pojawiło się słowo nie dla
światła. Niejasność wymiaru i głębie czerni, coraz dalsze i pełniejsze.


Cień okrywał rzecz, wyłaniając drugie oblicze. Nieważkość zdarzeń skupionych na braku.
Czerń wypełnia brunatną szarość jak popiół, który ciemnieje. Nie czułem wewnątrz nic, pustka po-
chłaniała mnie.


Przestrzeń okrywała mrok falą niedbałą, pozostawioną. Wszystko czerniało momentem dy-
stansu. Nieodnalezione powierzchnie zaprzeczenia. Wstrzymany ruch, nieodbyte chwile.


Zakryte refleksy przełamanych pryzmatów. Nie ja w rzeczywistości, spełniałem się w za-
przeczeniu. Pustka trwałym marazmem wypełniała znaczenie.


Wymiar mojej osoby w niejasnym położeniu zmierzchu. Rozkwitał księżyc bladym świa-
tłem rozmazanych promieni, które nie docierają wszędzie. Pozbawiony myśli wygasałem złudzenia.
Brak napełniał mnie istotą. Stały bezruch próżni czasu.


Nie szukałem swojego odbicia, lecz trwałem w zaciemnieniu, jakby zaprzeczenie powodo-
wało znaczenie i dystans. Do samego siebie kierowałem wyrażenia, które osłaniały czas.


Nieodkryty trwałem miesiącami w tym stanie wewnętrznej nieważkości i nie miałem nic
Free download pdf