Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

go przez tyle lat, a do Jana mam problemy. Przez Jana
obiecałam sobie, że nigdy nie stanę się ignorantką, bo
ignorancja stanowi najgorszą ludzką cechę. Tymczasem
zignorowałamAureliusza,opamiętującsiędopierowtrakcie
niedawnego spotkania grupy liturgicznej. Ba, może nawet
samabym sięnieopamiętała, gdybytoonniewyciągnąłdo
mnieręki.
Czuję,żecośnowegosięświęcićzaczyna.
Tylko dlaczego Jana przypomina mi nawet jakiś losowy
chłopak z pociągu? Nie wiem, może „dostaję lekkiego
świra”.
Mniejszaztym, niebyłotematu, w ramachjegozamknięcia
mogę napisać, że obecność Aureliusza, wspólne rozmowy
oraz milczenie, powodują u mnie podobne uczucia, jak
patrzenie na topole za oknem mieszkania Meilensteinów w
dniu, gdy musiałam złożyć wizycie Małgorzacie, a w
drzwiach jej pokoju pojawił się Jan. Zabałaganiony świat
prowokującywariacje,októrychwnajśmielszychsnachnie
śniłam mnie stresuje, a ja zawieszam wzrok na spokojnie
kołyszących się topolach. Albo przebywam z Aureliuszem.
Efekt jest ten sam i stanowi dobitny dowód idealnie
opisujący znaczenie jego osoby w moim życiu. Tyle, że to
wszystko pozbawione jest na razie romantyzmu, motyli w
brzuchu.Obykiedyśtarelacjastałasięmniejplatoniczna...
Wracając:
O ile przyszły fizyk stał się naszym towarzyszem podróży
dopiero w trakcie opuszczania Warszawy, tak z Poznania
również nie wyjechaliśmy sami. Przyszło nam siedzieć z
pewnym mężczyzną, prawdopodobnie świeżo upieczonym
emerytem. Cóż... paradoksalnie nie należał on do starców,
którzy spotykając osoby młode, prawią im moralitety (w
dobrym tego słowa znaczeniu) lub opowiadają ciekawe
historie z ich życia. Nie, nie, nie! Znaczy się, opowiadał
ciekawehistoriezeswojegożycia,jednaklepiejniebraćgo
sobiezaautorytet.Jawiem,żewPRL-uludziomnaogółnie
przelewało się z pieniędzmi, jedzeniem i innymi artykułami
pierwszej potrzeby, jednak postępowanie tego dziada było

Free download pdf