Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

grubąprzesadą.Z dumą(niewiem,skądwzięłosięu niego
jej poczucie) oznajmił mi, że kiedyś chował przed dziećmi
czekoladę i mandarynki na święta tak długo, że owoce
zdążyłyzgnić.Tyledobrego,żezczekoladąnicsięniestało.
Jawiem,żetowardeficytowy,jawiem,żeniedobrzebybyło,
gdyby dzieciaki pochłonęły wszystko od razu, ale...
mandarynki aż zgniły. Druga kwestia nie zdziwiła mnie
jakoś mocno. Zresztą, mama opowiadała mi o tym, jak
radzili sobie Riekowi w tamtych czasach. Zarówno moja
rodzina, jak i potomkowie tamtego dziadka, pisali w
zeszytachstolarskimołówkiemostrzonymkuchennymnożem,
bypotem mócgo wymazaći niemusiećkupowaćkolejnego
zeszytu. Zwyczajnie intryguje mnie to, jak świat zmienił się
naprzestrzeni ostatnich 40 lat. Chociaż... 40 lat tocałkiem
dużo.
Zdziwił mnie jednak fakt, że tamten facet z jednej strony
cuchnąłniemiłosiernie,azdrugiejstrony–dzwoniłdożony
znajnowszego,szpanerskiegotelefonu.TobyłchybaiPhone
8. Jeśli chodzi o komunikację międzymiejską wybrał
półśrodek, jakim jest pociąg. Zdawaćbysię mogło, żealbo
będzie podróżował autostopem, albo samolotem, ze
skrajnościwskrajność.Częstotliwośćodbierawyjątkowość.
Nocóż.Niepolubiliśmysię.


cd.


Niewiem,jakubraćwsłowato,codziejesięwmojejgłowie,
więcnapiszęwprost.TAKBARDZOMISIĘTUPODOBA.
Nie, nie dotarłam jeszcze do Matczynej Drogi, ale właśnie
jadępociągiem KOLEITRANSSYBERYJSKIEJ. Spełniłosię
moje dziecięce marzenie. Cieszę się, że wzięłam ze sobą
aparat. Nacykałam tak dużo pięknych zdjęć i przez okno, i
na dworcach, na których stawaliśmy, że z pewnością będę
musiała kupić do nich osobny album. Nie zmieszczą się
wszystkiewtymdzienniku.

Free download pdf