Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

grzyweczkę i spytał się dziecinnym, choć w pewien sposób
dojrzałymtonem:
„–Cocisięstałowoczy?”
Przezmomentzastanawiałamsię,ocomuchodzi. Czystało
mi się coś, gdy zderzyłam się z drzewem? Dopiero po
niezręcznej chwili zorientowałam się, że zapewne miał na
myśli mojego zeza. No, nie powiem... na co dzień nie
zwracam na niego żadnej uwagi. Pewnie dlatego się
zacięłam.
Odpowiedziałammunatopytaniekrótko,zwięźleinatemat,
lecz od tego czasu, bez przerwy, Lewij patrzy na mnie z
takim spokojnym zadziwieniem. Jakby nigdy nie spotkał
osobyzzezem.Takiejosoby,jakja.
W końcu o zezie zamieniliśmy tylko dwa zdania. One
spowodowałyjedynie, żeonsięrozchmurzył, ajawróciłam
doświata trzeźwo myślących. A tak, to mieliśmyciekawsze
tematydorozmów.
Tym bardziej, że chciałmnie potem zabrać na spacerekpo
Matczynej Drodze, chociaż przypomniałam mu o
towarzyszach, którzy przybyli ze mną z Polski. Wolałam
zrobićtowtedy,niżpostawićgoprzedfaktemdokonanym.
Tak samo w analogicznej sytuacji postąpiłabym z
Sergiuszem, myślę. Zarówno on, jak i Lewij, nie lubią być
zaskakiwani. Dlatego Sergiuszowi też powiedziałam o
spacerze, kazałam mu się na niego mentalnie nastawić. A
Aureliusz, jak to na ekstrawertyka przystało, na spacer
poszedłzmarszu.
Zresztą, czym on by się martwił? Itakpodzieliliśmysięna
dwaobozy.JazAureliuszem,SergiuszzLewijem.Todrugie
połączenie mnie zaskoczyło, bo mimo bariery językowej,
chłopcy jakimś cudem znaleźli odpowiedni sposób na
porozumiewaniesię. Sergiuszpoprostumówipopolsku,i–
wbrew pozorom – jest rozumiany. Tylko w drugą stronę
sprawy mają się nieco gorzej, bo Lewij mówi niewyraźnie
przezswojąmaskęortodontyczną.Tomigirobiąswoje.
Wyszliśmy późnym popołudniem. I wtedy zdałam sobie
sprawę, że jeszcze będąc w Polsce, inaczej wyobrażałam

Free download pdf