Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

sobiepobyttutaj.Jamyślałam,żebędęzwyczajniekoczować
nocamiwjakimśzapyziałympokoiku,bygoopuścićzranai
dosamego końcu dnia tułać się po okolicy, podchodzić do
mniejlubbardziejlosowychosób,którebymnapotkała.Atu
proszę– sypiam w istnym raju. Realia przybliżami jeden z
najważniejszych tubylców. I zwiedzam to miejsce z jego
dzieckiem. Śmiesznym, małym dziesięciolatkiem. Iczujęsię
jakośtakinaczej.
Matczyna Droga nadal jest dla mnie, w pewnym sensie,
tylko częścią lubowskich archiwów. Do tej pory znałam ją
jedynie z jakiejś zbutwiałej, starej mapy i ze zdjęć. Jestem
pierwszą polską już Riekową, która nawiedziła Matczyną
Drogę. Mimo,żeteoretyczniejąznałam, toLewij ukazałmi
jąw praktyce. I okazałosię, żewcaleażtakdobrzejejnie
znałam. Tyle się o tym miejscu naczytałam, a miałam
wrażenie zagubienia. Pierwszy raz od dawna czułam się
innymniżStanisławWokulskibohateremliterackim–byłam
bowiemniczym AniazZielonegoWzgórza, któratułającsię
odjednegodomudodrugiego,odjednejrodzinydodrugiej,
nasłuchałasiędużodobregooLODACH.Iniezawiodłasię
absolutnie,gdydanejejjebyłoskosztowaćporazpierwszy.
Co ważne, dla niej lody nie były po prostu zamrożonym
kremem. Były luksusem, czymś, czego przez lata pragnęła,
synonimemzakotwiczeniasięgdziekolwiek.
Przykładowo,czywiedziałamwcześniejotym, żesątutajaż
dwadworcekolejowe?Oczywiście,żeniewiedziałam. Było
miwiadomotylkootym jednym,starym, któryaktualnienie
jestjużwużyciu.Tochybanajspokojniejszemiejscewcałej
MatczynejDrodze.IwłaśnietamzaprowadziłnasLewij.
Panował tam swojski klimat, tym bardziej, że stacja ta nie
różniła się zbyt mocno od stacji polskich. Dwa perony z
wypłowiałymi żółtymi liniami na krawędziach. Zwoje sieci
trakcyjnych, już pordzewiałych, od dawna nie przepływał
przeznieprąd.Aostrzegałyonimlicznejaskrawetabliczkiz
błyskawicą rozmieszczone w tak wielu miejscach, jakby
dawnymwładzomMatczynejDrogirozpaczliwiezależałona
bezpieczeństwie mieszkańców. Ciekawe, kto byłby taki

Free download pdf