Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

srebrnymi szynami. Z szyn i z nieba świeciło się. Gorące
powietrze kumulowało się zatem nisko ponad torami i
falowałonietylko na horyzoncie, ale nawet prostopadledo
miejsca,gdzieusiedli,gdziestałastaraławeczkazdrewnai
betonu.
Rozmawiali długo. Aureliusz nie zapamiętał zbyt wielu
szczegółów, aczkolwiek wiedział, że ta rozmowa opierała
sięnawspominaniulokalnejhistorii. 22 lipca, babciaStasia
przytoczyła mu wiele historii pojedynczych osób mających
cokolwiek wspólnego z okolicami Lubowa i Złotej
Wektorowej.
Siedzieli nieopodal rozgrzanych torów, ale już te ptaki
przekrzykującesięuszczytukoronypobliskiejakacji miały
chłodniej. Aureliusz i jego babka mieli głowy wystawione
na światło słoneczne, bezpośrednio, bez żadnych
ochronnych czapek, w końcu nawet na dworcu kolejowym
trzebasięjakośprezentować,czyżnie?Tyleztegodobrego,
że chłopiec miał chociaż jasne włosy, odbijające część
promieniowania, a to, że jego skórny fototyp był bardziej
narażony na poparzenia czy inne anomalie wynikające z
żaru,naszedłgoskutekowegozaniedbania.
...Aletoteżnietak,iżAureliusznaglepoczułsięźle,osłabł,
zemdlał, zaczął wymiotować, ujrzał mroczki przedoczyma
lub majaczył. Być może nie były to objawy typowe dla
oparzenia, agdybynimi były, tozapewnekażdypoparzony
słońcemczłowiekdoznałbywizji–niebójmysięnazwaćjej
wprost–fantastycznej.
Nie widział tego, choć czuł wszystkimi receptorami
umieszczonymi na jego ciele, receptorami przeznaczonymi
doodbieranianajróżniejszychbodźców, odwzrokowychdo
smakowych, jakby wsze mgły tego świata przywędrowały
naspotkanieznim. Zamknąłoczydosłownienasekundy, a
w tym czasie mgły zdążyły przybrać formęokreśloną, lecz
nietrwałą, bo tak szybko, jak się pojawiła, tak szybko
osunęłasięwniebyt.
Przęsło płotu zawisło nad torami kolejowymi na czas tak
długi, jak czas potrzebny, by zaśpiewać tylko dwa słowa:

Free download pdf