Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

Rieczenka Tumannaja. I wówczas płot nie stanowił jeszcze
żadnejalegorii,onpoprostuwisiał.Wyglądałnadrewniany,
ale z racji, iż do utworzenia formy zwołały się mgły, to
mimo,żebyłbrązowy,byłteżprzeźroczysty.
Chciałoby się rzec, że to, co działo się potem, było
zwyczajnym, niewyróżniającym się spośród innych
dziecięcychżyć życiem Aureliusza. Rzeczywiście, nakilka
miesięcyzapomniałowydarzeniachz dworcowej ławeczki.
W najlepsze kontynuował wizyty u babci, wspólne
przejażdżki.NiedługopóźniejprzeprowadziłsiędoLubowa.
Zaczęła się szkoła, którą poznał dzięki swej matce, już
wcześniejtampracującej.Zaznajomiłsięznowymiosobami
zklasy. Cotydzieńwewtorekobserwował szóstoklasistów
tworzących widowiska okładania się plastikowymi
butelkami, rzucania jedzeniem i sprzeciwiania się
nauczycielom, którzy zabraniali im biegania po korytarzu.
Te dzieciaki były dla Aureliusza definicją dnia
powszedniego. Patrzenie na ich wybryki stało się swego
rodzaju tradycją i przywiązaniem. Dzień, w którym
zakończyliszkołępodstawowąiprzeszlidogimnazjum, był
dla Aureliusza dniem smutnym, chociaż – jak zauważył z
perspektywyczasu–niedziałasiężadnawiększaapokalipsa.
Tymbardziej,żenikt,taknaprawdę,nieodchodził.Przecież
szkoła w Lubowie była zespołem szkół – podstawówki i
gimnazjum. Szóstoklasiści jedynie zmieniali korytarz, na
którym mieli przesiadywać w trakcie przerw między
lekcjami. Ni stąd, ni zowąd, Aureliusz z tego powodu
podłamał się nacałewakacje. Nieuśmiechałamusięwizja
pustych przerw, jakby tych szóstoklasistów identyfikował z
bożkami na jego Olimpie. Te pojęcia były dlań tak
abstrakcyjne, że nie umiał ich racjonalnie wyjaśnić. To
uczucie ponoć było takie, jakby z jego domu rodzinnego
wypędzonowszystkichikazanoimmieszkaćusąsiadów.
Lata mijały, a kolejne roczniki przechodziły z korytarza
podstawówki na korytarz gimnazjum, co wiązało się z
emocjami coraz mniej intensywnymi. Już żadnych wakacji
Aureliusznieprzepuściłprzezpalce,choćwroku 2014 miał

Free download pdf