Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

elektryczne w mózgu były zatrzymywane przez jakiś
opornik,sprawiającłaskotkitużpodpowierzchniączaszki,o
ile nie realny, fizyczny dyskomfort. Coś, jakby rozpędzony
pociąg sunący po nieodpowiednim, ślepo zakończonym
torze wjeżdżał w przeszkodę, co powodowałoby rozbicie i
jego samego, i owej przeszkody, choć może to złe
porównanie. Gruby i męski głos o wykształconej dzięki
śpiewaniu włoskich piosenek melodyjności i o nieśmiałych
zająknięciach tak drastycznie kontrastował z sylwetką
drobnego czwartoklasisty o fizjonomii ewidentnie dziecka
na długo przed mutacją. Był porównywalny do pociągu
pędzącego ślepym torem, który zeń wypada, sunąc dalej
miękkim,leśnymrunem.
...Zatem czytał, awydobywającesię zjegoust okrzywym
uśmieszku fale dźwiękowe łaskotały to, co znajdowało się
podczaszkąRiekowej.
Aż chciało sięgosłuchać. CzytałlistępróśbdoBoga, ana
końcu każdej powtarzał Ciebie prosimy – wysłuchaj nas,
Panie
jakrobot.
Spotkanielektorównietrwałodługo,ajednakwjegotrakcie
zdążyło się rozpadać. Amelija obserwowała, jakie ruchy w
związku z tym podjął Janek. Wstał i zarzucił na siebie
plecak. Wyprzedzając gimnazjalistów, stanął przed
drzwiami, lecz zaraz potem zastygnął, blokując ruch. Był
omijany obojętnie. Poluzował zaciśnięte piąstki i jednym,
zgrabnymruchemwyjąłzplecakaparasolkę.
Niespotykane. Kwadrans wcześniej nikt nie śmiałby
przypuszczać, że zacząć się miała ulewa. Janek zdawał się
na tle tych starszych od siebie osób, w tym księdza, taki
dalekosiężnomyślący!
Amelija bynajmniej chciała takim go postrzegać. Rzecz
jasna parasolkę do plecaka włożyła mu jego matka, pani
Meilenstein, ale skąd mogła to wiedzieć? W jej głowie
zaczął utrwalać się obraz dojrzałego jak na swój zabawny
wiek Janka, Janka innego od innych Kowalskich-
Meilensteinów, choć w Lubowie jednych i drugich było i
jestichtakwielu, niczymplebsuw dawnychczasach, choć

Free download pdf