24 07 2017 r.(sobota)RANO.................................................................
Mam ochotę wyrwać kartkę z poprzednią notatką.
Nabożeństwo było bezsensowne, obiad był bezsensowny,
picie było bezsensowne. Bez tego wszystkiego mogłoby się
obyć,beztegomogłabymdokopaćsiędoarchiwów,którew
tymmomencieleżąnapodłodzeprzyłóżku,naktórymsiedzę
ja. Ta zakurzona kupa pożółkłych papierów ma jakieś pół
metrawysokościipachnieniecokwaśnąstarością.
Zatem... jakim cudem się tu znalazły i dlaczego będę
musiałajaknajszybciejsięichpozbyć,znaczysię,podrzucić
jejakośdocerkwi?
Zacznę może od tego, że nijaki pan Agafon Izgoratov
zostanie przez mnie zapamiętany zdecydowanie jako
człowiek czynu, a nie obietnic i planów, które i tak nie
miałybyracjibytu.Iniewiem,czytodobrze,czytoźle,liczę
sięztym,iżdlatych, którymtengośćjestobcy, możesięto
wydawaćdość niepokojące, ale... Jemu, zafiksowanemuna
punkcie myślistwa człowiekowi, pasja daje coś na kształt
poczuciawładzy.
(Pomijając fakt, że i tak jest już znany i wpływowy w
Matczynej Drodze... Pomijając fakt, że myśliwi muszą
kierowaćsiępewnymisztywnymizasadami, ałowczytojuż
wogóle...Asamoposiadaniebroniczynigojeszczebardziej
autorytarnym,bynajmniejdlaludzizzewnątrz).
Ryzykantzniego. Gdybyto, czegopodjąłsięrazem zemną
nie wypalił... oj, nie wpłynęłoby to korzystnie na jego
reputację i wizerunek, który zapewne przez wiele lat
budował w sposób jakże świadomy. Byłoby go trochę żal.
Mnie mniej, tym bardziej, że i tak na co dzień żyję jakieś
pięć tysięcy kilometrów stąd. Co ciekawe, gdy spytałam go
potem, dlaczego zaangażował się w sprawę dla której
przybyłam tu z Polski, powiedział coś... bardzo
oryginalnego.
„Botowzgodziezsamymmną.”
Wybałuszyłam na niego oczy. Nawet nie wiem, czy
kiedykolwiekzrobiłcośtakwielkiegodlawłasnegodziecka.