Spytałamgo,coteraz.„Schodzimyzambonyiidziemygo...”
- nie znałam słowa opisującego, co mamy zrobić z
delikwentem. –„Potemtargamygododomu.”
Z ambony schodziłam jak jakaś nienormalna. Znaczy się...
nasz wypad był bardzo miły, przy Agafonie niczego się nie
bałam,wkońcumiałstrzelbę.
Wróć,wróć–tobrzmijakzapowiedźjakiegośhorroru,aon
nienastał.Jedynieobrzydzenie.
Do końca życia będę już pamiętała, co oznacza słowo
„потрошить”. Cholera, ja wiem, że brzmi praktycznie
identycznie, jakjegopolskiodpowiednik, aleodpierałamod
siebie tęmyśl. Wmawiałam sobie, żeto jedno zesłów typu
„fałszywi przyjaciele” – wymawia się je podobnie w wielu
językach,amajązgołainneznaczenie.
...Więc poszliśmy wypatroszyć dzika, ponieważ takie są
procedury. Buty wyczyściły mi się od rosy, ale potem
przyciągałyjeszczewięcejpyłu.Samwidokzwierzęcia...nie
był zachwycający, a Agafon, oczywiście, uśmiechał się od
ucha do ucha, taki dumny z siebie. Tak samo radosny był,
gdyopowiadałotym,jakwykopujedoły,doktórychwrzuca
kiszonąkukurydzę. Czyniejesttolekkoobłudne?Totrochę
tak,jakzprzypadkiemjegorodzonegodziecka.Utrzymujeje,
zapewnia dom, edukację, wszystko, czego zapragnie sobie
dożycia, a potem wydziera się, jaki toonzniewieściały, że
nieotakimSYNUmarzył.
Kulautknęławdzikowymczoleiwyglądałajakmłodzieńczy
pryszcz. Oczy puste i otwarte, zmuszone patrzeć na nasze
haniebne mordy. Dwa sprawne ruchy silnych rąk starego
Izgoratovaizwierzęleżałojużnaplecach,eksponującswój
spasionybrzuch.„Trzymajgoterazzaprzednieracice,aja
będęciął”–rzekłiwydobyłnóżzkieszenispodni. Wyjąłgo
z pochwy, którą przekazał mi. Musiałam więc trzymać i
pochwę, i racice. Dziwne. Nie wiem czemu, ale przez lwią