Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

24 07 2017 r.(sobota)WIECZOREM....................................................


Coś mi świta, że moja mama powiedziała mi kiedyś

coś w stylu: „Amelijo, ucz się rosyjskiego, by móc się


jakkolwiekporozumiewaćwNiebie!”


Dziśchybabym gowolałanieznać.Wolałabym żyćdalejw


niewiedzy.WolałabymsięnienazywaćRiekowa.


Agafonoderwałmnieodczytaniaarchiwówtylkoraz.Pytał,


czyskończyłam.A janato,żenie. Ażmi sięgożalzrobiło.


Takbardzochciałjużodzyskaćtęstrzelbę, abyłbiałydzień


i ludzie chodzili do cerkwi na nabożeństwa. Czekał jak


dziecko.Dzieckoranidziecko,tadziecinnośćmnierozbroiła


jużcałkowicie.


Tak naprawdę nie mam weny i humoru na pisanie długiej


notatki. I tak poprzednia jest niedorzecznie długa. Istnieją


dowodynato,żejestem tylkopodrabianąRiekową.Tak,jak


mojamama,jakAntonina,jakdziadkowie.Jedyniprawdziwi


RiekowizginęliwtrakcieIIWojnyŚwiatowejwtakisposób,


jaki już tutaj opisywałam – ojciec wieszał syna lub syn


wieszał ojca. Oni wyginęli. Ktoś, moi tak zwani


pradziadkowie, się pod Riekowych podszyć musieli. Po co,


by przeżyć? I potem kontynuowali żywot jako Riekowi. A


prawdziwychRiekowychdiabliwzięli.


Żadna ze mnie Riekowa. Nie wiem, jak wcześniej nazywały


się pradziady.I na cotomuzeum?Na cożyciemojej matki


pochłoniętej w filologii rosyjskiej? Na co moje sentymenty,


skorowiadomo,żeznaturysentymentalnatojaniejestem?!


Aterazcierpię.Przezsentymenty. Iniewiem,ktoja, kurwa,


jestem.


IleżęnatymłóżkuwpokojuwynajętymprzezAmelijęDaszę,


gówno prawda, Riekową. I czytam archiwaprawiące onie


mojejrodzinie. A za oknemtakimpresyjnie, kwiatki kwitną,

Free download pdf