Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

ptaszki śpiewają, a ja jestem Ameliją Daszą


Niewiadomojaką.


CzasemzaglądadomnieLewij.Wypytujemnie,cosiędzieje,


bowyglądamgorzejniżzwykle(onitojegodurnepoczucie


humoru!)Takitoondoświadczony.Własnąsiostręprzeżył.I


nietomniedobija, tylkoto, jakmigadao swoim ojcu. Tak


bardzobyłam Agafonowiwdzięcznazatenwłamdocerkwi,


a teraz wysłuchuję o tym, jak ten sam mężczyzna własne


dziecko traktuje jak zwierzynę, którą zabija, mimo, że


wcześniejjądokarmia. Atazwierzynatoitakwymysłmojej


głupiejgłowy,samLewijniconiejnigdyniewspomniał.On


mi mówitylko otym, jaktendziadnaniegosięwydarł,jak


go po raz kolejny wyzwał od zniewieściałych, jak wyśmiał


uszyteprzezniegozasłonynaokna.


Dziś powiedział mi o zadaniu domowym, które dostał


niedawno, alejeszczeprzedmoimprzybyciemdoMatczynej


Drogi.Klasyk–miałzaprezentowaćprzedswojąklasącoś,


czym się interesuje. A Agafon dowiedziawszy się o tym


podjął próbę (nieudaną, Bogu dzięki) wyrzucenia jego


roślinek na do kompostownika. Cóż, ale młody Izgoratov


później i tak pokazywał zbiór kolekcję kolorowych


książeczekozwierzętachleśnych...


Rozklejałam się i kazałam Lewijowi wyjść ignorując jego


wyznanie, że chciałby się teraz znaleźć przy naszym


ciemnym dębie.Niewiem, cojaturobię, wokółmniejakieś


myśli ambiwalentne, wieki skumulowane w moich rękach, i


tylkofałsz,fałsz,fałsz.


„Amelijo, żyłaś w symulacji” – mówią archiwa, którym


pomimowszystkorobięzdjęcia.WszystkopokażęAntoninie.


Pewnie nic nie zrobi. Ona i tak ma na wszystko wyjebane.


Nicjejnieruszy.Obłudazniej.

Free download pdf