Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

25 07 2017 r.(niedziela)..........................................................................


POMIJAJĄC KWESTIĘ MOJEGO KRYZYSU


TOŻSAMOŚCIOWEGO Z KTÓRYM ZDĄŻYŁAM SIĘ JUŻ


PRZESPAĆ I NAJGORSZE EMOCJE MI MINĘŁY I


PATRZĘNATĘSYTUACJĘBARDZIEJRACJONALNIE...


Dziśdziałysięcholerniedziwnerzeczy. Mogętoudowodnić


w jednym zdaniu: pisząc tę notatkę leżę z Aureliuszem na


pompowanym materacu pożyczonym od Lewija, w piwnicy


pensjonatu,wciśniętamiędzypółkizprzetworamii buczącą


zamrażarkę. Do tego, muszę opracować jakiś system


przebierania się, sikaniai jedzenia, bo lepiej, bym stądnie


wychodziła.Aletylkotymczasowo.


To może od początku. Rano, jak jeszcze spałam, miało


miejsce coś tak abstrakcyjnego, śmiesznego, ale i


niebezpiecznego, że aż żałuję, że tyle wczoraj ryczałam, że


przespałamtakwielegodzininieobudziłamsięchoćbyo 8.


TowydarzenieopisałmiAgafonjakośwpołudnie.Słuchając


tego, autentycznie nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy


płakać,boonsamwyglądałnamaksymalniepoważnego,ale


w oczach miał takie trochę jakby rozbawienie. Dopiero po


fakciedokonanym zorientowałam się, żeto rozbawienienie


było.


Sprawa wyglądała tak: gdy wracał z porannego


nabożeństwarazem zElizawietąiLewijem,usłyszał, żektoś


za nimi goni, a dokładniej – człapie prędko po piaskowej


drodzeciężkodysząc. Obejrzawszysięzasiebiezauważył...


Nikolaja! A w jego ręku STRZELBA. Strzelba, którą, rzecz


jasna, Agafon zostawił ostatnio w podziemiach zaczepiona


byłaopotężneramiębatiuszki,trzymałjąponoćtakdziwnie,


kurczowopodpachą.Gdybytosięograniczyłotylkodotego


pokracznego gonienia rodziny Izgoratov, to owe zajście

Free download pdf