szkoły średniej w Złotej Wektorowej. Jego imię umniejsza
jego sile... Nie pasuje do niego, bynajmniej z mojego
punktuwidzenia.
Chłopak zamknął flamaster i wrócił na swoje miejsce, do
ostatniejławki.Matematyczkaprzesiadłagotam wpołowie
pierwszej klasy, po zorientowaniu się, że gdy na
sprawdzianie siedzi on na przedzie, w sposób magiczny
osoba siedząca za nim uzyskiwała takie same wyniki i
popełniłatesamebłędy. Osobadalejrównież. Alecotodla
Mateusza! Wady wzroku nie miał, z tyłu widział wszystko
równiewyraźnie.
- Tak... tak, tutaj dominanta, rzecz jasna, obliczona
poprawnie, tak, tak. Bardzo dobrze – szemrała pod nosem
nauczycielka,poczympodeszładotablicyidodała: - Ta linijka, widać? Byście nigdy nie brali do dalszych
obliczeńtego, co podali w samym zadaniu. Właśnie w tym
przypadku, uczulam. To, co było przedtem, już nas nie
interesuje.
Amelija Dasza Riekowa ubolewała nad sposobem, w
jaki zapamięta Mateusza, kiedy oboje skończą szkołę
średnią. Na co dzień nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele, a
jednak zaprosił ją na jedną ze swych słynnych majowych
imprez odbywających się w trakcie matur. Dziewczyna
wiedziała, jak mocno bywają zakrapiane. Z racji tego, iż
zdążyła wejść w pełnoletniość jakiś czas wcześniej,
przyniosła ze sobą flaszkę wódki, której po chwilowym
odstawieniu na blat, już nie zobaczyła. Towarzystwo o tej
porze było pozbawione resztek trzeźwości, alkohol lał się
litrami, a butelki walały się po całej posiadłości rodziny
Mateusza. Było to wówczas najgłośniejsze miejsce w całej
Złotej Wektorowej. Butelki na dywanie, w ogródku
warzywnym,napółkachzksiążkami,wzlewieinapianinie,
naktórymciąglektośgrał,aprzynajmniejusiłowałtorobić.
Zazwyczajtasamagrupachłopcówzpobliskiegotechnikum,
starych znajomych organizatora balangi, dudniła w losowe
klawisze, powodując tym początkową irytację u gości. Z
czasemniktjuż niezwracałuwaginacokolwiekdziejącego