Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

zaplanował na długo przed wprowadzeniem się do
kamienicy.
Amelijaprzytaknęła, choćnicniepowiedziała. Potemprzez
większość dnia spoglądała przez okno o brudnych
framugach. Pokrywał je czarny, niezmywalny osad, coś na
kształt sadzy, która zdążyła zakazić nie tylko okna, ale i
otaczający je mur. Amelija przypominała postać
spoglądającąnakościół farnyschowanąw czarnej chmurze
należącejdoantyświata.Albojakniedoszłaofiarapożaruze
stoickim spokojem zaczerpująca tlen z zewnątrz, gdy
podeszwy jej butów zaczynają łączyć się z podłogą, a
ubraniawtapiająsięjużpowoliwskórę. Zresztą,spalałasię
i niszczyła od środka wypalając wówczas chyba ze trzy
paczkipapierosów–aprzecieżniemiaławzwyczajupalić.
Dopiero wtedy, gdy zaczęło się ściemniać i robić
zimno, zamknęła okno i nawet nie poprawiając za sobą
ażurowej firanki, nawet nie myjąc się ani nie przebierając,
położyła się do łóżka. Bez żadnego charakterystycznego
dlańimpetu–wlazłapodkołdręiwystawiłazniejtylkonos.
A stało siętotakcicho, że Sergiuszrozmawiającyodkilku
godzinz Celestią o miłości do ekologii, nawet nie oderwał
wzrokuodoczudziewczyny,aninakrótkąchwilę,bokolor
jej tęczówekzahipnotyzował go jużdoreszty. Te tęczówki
byłyjakszkło, amożebardziejjakgruba, szklanaklatka, w
której na samą źrenicę rzucane były refleksy trzech barw:
błękitnej, morskiej i białej. Swego czasu matka Sergiusza,
pani Zielińska, w ozdobnych szklanych buteleczkach
rzucającychpodobne refleksy przechowywała goździki. Od
tej poryoczyCelestiikojarzyły mu sięz goździkami. To z
kolei, zmotywowało go do opowiedzenia swojej historii, a
może bardziej – tego, jak wyjawiona dwa tygodnie
wcześniej kwestia jego płci wyglądała w oczach jego
rodziców, boprzecieżterazniemająjużnicdogadania,nie
muszągoakceptować,anatranzycjęzarobisam.Kiedyś.
Noc zdawała mu się być taka cicha i spokojna. Na
uroczystość rozpoczęcia klasy maturalnej nie uszykował
eleganckich ubrań, był gotowy zawitać do

Free download pdf