przeszklona, rozbitastruktura robiąca za jednąześcian. To
za plecami było widać tory, a przed oczyma – nie mniej
porozbijane kafelki, na których podpisywali się mazakami
podróżnicy zKonina, zPoznania, z Gnieznai z Jarocina –
bodotychczterechmiastprzezostatnielatafunkcjonowały
liniespotykającesięnadworcuwZłotejWektorowej.
Słońce poprzez szkło grzało niemiłosiernie, oboje musieli
zdjąćodzieżwierzchnią,bysięniezagotować.
- Aureliuszu–Amelijanaglezmieniłaton głosu. Wprawne
uchomogłoby doszukać się w nim nutki stresu, który itak
dziewczynatłumiładośćskrzętnie.–aco,gdybyśmyweszli
wzwiązek?
Nejnadel nie milczał zbyt długo, po prostu uśmiechnął się
szeroko,aAmelijanigdywcześniejniewidziałauniegotak
szerokiegouśmiechu. - Myślę,żetodobrypomysł.
Pogłaskałwierzchjejdłoni.Ująłjąwswojądłońidelikatnie
ucałował. Przysunął się do Ameliji i otoczył ramieniem.
Spojrzałwjejoczy.Zdawałymusiętakiedużeismutne. - Wszystkowporządku?
- Przecieżwiesz,żenaszzwiązektowszystko,codobre.
Onjednakpozostałpełenniepokoju,aAmelijatozauważyła.
Szturchnęłagowbokirozweseliłaspojrzenie.