Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

siebiesamej. Nie zasługiwała na mianoani humanistki, ani
przyrodnika, łączyła swoją osobą obie te różniące się od
siebie diametralnie kategorie, w żadnej nie będąc
ponadprzeciętną. Ajednak, zracjitego,iżmiałarefleksyjną
naturę chętniej swego czasu podpinała się pod miano
humanistki,copośmiercimatkistałosięjejzmorą.Odejście
Wandy Riekowej sprawiło, że córka jej zawisła między
dwoma światami, jednocześnie respektując i niemo
podziwiając tych, którzy potrafili określić się jednym
słowem.
Pociągała ją prostolinijna zerojedynkowość, umiejętność
dokonania wyboru między rzeczą A i B, a zwłaszcza
nieposzukiwanie między nimi opcji pośrednich. Być może
to czynnik przyciągający jej uwagę do osoby Jana
Meilensteina, zadeklarowanego od, zdawałoby się, samego
rozpoczęciaedukacji,umysłuścisłego.
Nim poszedł do liceum, w lubowskiej podstawówce i
gimnazjum był matematyczną ikoną. Wygrywał konkursy,
zdobywał najlepsze oceny, pół żartem, pół serio nazywano
go matematycznym bogiem. Swoją inteligencją
przyćmiewał matematyczki jedna po drugiej – twardo, acz
wysoce kulturalnie wytykając im błędy. Owszem, każda z
nich na miarę własnych możliwości przekazywała mu swą
wiedzę nabytą na politechnicznych studiach, jednak ze
względu na zbytnie roztargnienie (często rozpoznawane u
nauczycielek przedmiotów ścisłych) nie dostrzegała
prozaicznychbłędów,jakiepopełniała.
Właśnie na tym polegała przewaga Jana Meilensteina nad
ludźmi, którzy stawali mu na drodze. Wewnętrzny spokój
pokrywał się z bolesną dokładnością i wnikliwością
chłopaka. Amelija była przynim tylko deszczem, kiedyon
dzięki własnemu intelektowi był młodym piorunem, a jak
wiadomo,piorunymogąodmienićwięcejświatawkrótszym
czasie,wsposóbzgołabardziejgwałtowny.
Człowiek ten nie zmienił się zbytnio przez podstawówkę i
gimnazjum, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Owszem,
ciało jego przybrało na wielkości, twarz nieznacznie

Free download pdf