- Dlaczego?Prędzejczypóźniejitakbysiętostało.
- Myślałam,żemiłośćmawsobietęmagicznąmoc,żeprzy
jej boku nie ma miejsca na smutek, pomyliłam się... –
wyjąkała,staleunikająckontaktuwzrokowego. - Jesteś tylko człowiekiem... moim człowiekiem! Ale tak
działabiologia. - Powinnammiećjakieśpojęcieobiologii.
- Imasz.Jesteśmądrądziewczyną.Jaksięczujesz?
- Nieważne,jaksięczuję.Ważne,comamdoprzekazania.
Aureliusz wysłuchał wspomnień o obchodach święta
dziadówznajwyższąuwagą.
Niezapowiedziane przez nikogo okrzyki rozpaczy, skupiły
mieszkańcówwioskiwjednejzdrewnianychchat.Nieliczne
gwiazdy na niebie oraz nów Księżyca, nadawały jeszcze
większej grozy głoszonej przez gawędziarza wiadomości o
śmierci młodej kobiety. Zwłoki były przyodziane w długą,
lnianą suknię. Słowiańskie społeczeństwo, będące w
głębokiej żałobie, żegnało wciąż ciepłą osóbkę, która była
jużtrupem.
Akcjaprzeniosłasięnapobliskiepodnóżestromegopagórka.
Nasamymszczycie,wziemięwrosłosięiuschłoparębrzóz,
na które nikt w owym momencie nie zwracał uwagi – ot,
bezużyteczne badyle. W swego rodzaju monumentalnym
ognisku, przypominającemu dużą budę dla psa,
zbudowanemuz gałęzi przyozdobionych ususzonymi latem
kwiatami, odpowiednio wcześniej wzniecono płomienie.
Podarkiemspołecznościdlakobietynadrogękuwieczności,
była pieczona świnia. Jej mięso, które było już prawie
dopieczonewowejbudzie,zastąpionociałemsamejkobiety.
Rzekomopaliłsięjedenśredniejwielkościpunktkilkanaście
metrów od Ameliji Daszy Riekowej, jednak ona, skryta i
niewidoczna w tłumie wyższych od niej ludzi, widziała
wszystkoażzbyt doskonale. Miała wrażenie, iż pomarańcz
górujedosłowniewszędzie –wokółniej, ponad nią– i jest
ciepływswejrozpaczliwości.