zmęczeniuibrakuanalizynamomentnabawiłasiękryzysu
tożsamościowego i dopiero po czasie uświadomiła sobie
błądlogiczny,jakipopełniła.
- Naczympolegałtenkryzys?
- W skrócie na tym, jakoby nie miała być prawdziwą
Riekowąikrwiikości,awszyscyprawdziwiRiekowimieli
zginąćpodczaswojny.
Janwestchnąłgłęboko,trudnookreślić,czytozezmęczenia
politechnicznymi wykładami i ćwiczeniami, czy to z
konfuzji. - Tatozawszemiałaproblemyztożsamością.
- Bo?
- Jakmyślisz,pocobyłyjejtepodręczniki?
- Może chciała mieć pamiątkę. Może to był pretekst do
rozmowyztobą. - To na pewno. Ale gdyby chodziło tylko o to, spytałaby
mnie o jakąś jedną konkretną książkę. Pocomiałabymnie
oskrobaćzewszystkichdwunastu? - Cotysugerujesz?!
- Maproblemy tożsamościowe. Zawsze kojarzyłem jąjako
humanistkę, i to nie byle jaką, to nie była zwykła
humanistkachodzącanapol-histwliceum,tobyłczłowiekz
pasją, bardzo dobry historyk, ze względu na kwestię
muzeum właśnie. Potem przeniosła się na biol-chem, tylko
poco?Aprzeztepodręcznikizacząłemzastanawiaćsię,czy
onaprzypadkiemniezamierzapisaćmaturyzmatmy,fizyki
iinformatyki. - Zacząłeśsięzastanawiać...
- Niezastanawiam się nadtym dniami i nocami –spojrzał
na siostrę poważnym wzrokiem. – to tylko teoria, która
przyszłamiostatnimiczasydogłowy. - A zatem – Małgorzata aż się zatrzymała. – po co jej
maturaztychprzedmiotów? - Niewiem.
- Jan!Pomyśltylko.
ZnaleźlisięjużnaroguulicyBolesławaPrusa. - Sugerujesz,żeonachceiśćnapolitechnikę?