Skoro on, według poprawności politycznej ma prawo czuć
miłość,tojamamprawoczućzawód.
Byutrzymaćrównowagę,rozstawiałaszerokonogischodząc
na parter bloku. I dopiero tam dopadł ją Aureliusz. Nie
powstrzymywał jej przed wędrówką na przystanek
Politechnika, on po prostu poszedł z nią. Nie rozmawiając
zbyt dużo, jednak nieustannie się przytulając, czekali na
tramwaj numer 18 , co miał ich przetransportować na
DworzecGłówny.
Na całe szczęście, nawettramwajeświeciłypustkami. Było
kilkaminutpogodziniedwudziestejiledwocowyrobilisię
na pociąg w kierunku Lubowa i Złotej Wektorowej. Gdy
wsiadali, on również był prawie pusty. Wstydząc się
przemawiać w owej pustce, Amelija zadzwoniła do
Tomasza i rozmawiała zeń bardzo cicho. Aureliusz gładził
jej udo i mając spuszczoną głowę, kontemplował
poruszającą się przed jego oczyma podłogę. A jednak,
myślał na tyle trzeźwo, że dał radę dziwić się faktem
dotarcia do odpowiedniego pojazdu bez większych
ekscesów. I faktem, że jego Amelija kochała Sergiusza...
swego czasu. Dlaczego zabrała ich obu w podróż do
Matczynej Drogi? Chciałasprzęgnąćze sobą dwie miłości,
porównać je? Zdecydować, która jest warta jej wysiłku, a
może miała jakieś inne motywacje, o jakich Aureliuszowi
sięśnićniemogło?!
Był wystarczająco trzeźwy by to sobie uświadomić, ale i
wystarczająco pijany, by nie móc na to zareagować w
sposób jakkolwiek racjonalny. Przytulił jedynie swoją
dziewczynę,coinnegomupozostało?Kochałją.
Czasemteżzapominałotym,jakpodkochiwałsięwnijakiej
Roksanie Zielińskiej. Bardzo, bardzo dawno temu. Sęk w
tym,iżRoksanyjużniebyło.
Wysiadł na lubowskim peronie. A Amelija jechała
dalej.Czułasięjużnatyledobrze,żeprędkopokonałakilka
pasm torów dzielących jąod opuszczenia terenu dworca w
ZłotejWektorowej.