Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

Pokonywała mnie. Na planszy zostało już mało pionków.
Jakieśskoczki,chybawieża(niepamiętam,czyja)orazkróle
zkrólowymi. Roksana wysunęłanaprzódswą królową, aja
swoją.Naszekróloweoddalałysięodskrajnychpól,zbliżały
siędosiebie. „Dwiekrólowe, Amelijo” –rzekła ispojrzała
namniespodełba.Mojaszyjastałasięzimna.A potem, jak
zakarę,naRoksanęspadłazawartośćznajdującejsięzanią
półki.
JAKIETOBYŁODZIWNE.
Tamta chwila ukierunkowała moje myślenie na kolejne
tygodnie. Myślenie to sprawiało, że chciało mi się
wymiotować za każdym razem, kiedy spojrzałam w swoje
odbiciew lustrze,w swojeoczydokładniej. Teoczy,których
źrenicerozszerzyłysięwodpowiedzinadurnytekstodwóch
królowych. To naprawdę nie był najlepszy moment na
kwestionowaniemojejorientacji.
A potem Roksana wyznała mi, że jest aromantyczna. Że
pociągają jądziewczyny, lecz w żadnej niebyłabyw stanie
sięzakochać.Cóż.
Potem była kwarantanna, potem przeprowadzka. To
byłspecyficznyokres. Zewzględunato,costałosięmamie,
ten wirus mnie przerażał. Miałam dłonie wysuszone od
ciągłego używania płynu dezynfekującego, choć i tak
wszędzie chodziłam w lateksowych rękawiczkach. Mimo
częściowegozniesieniaobostrzeń przez lokalny rząd, wciąż
nie zdejmowałam maseczki. Tylko w domu. I to jak
siedziałam sama, conajwyżej zojcem.Nie zważałam nato,
żewZłotejWektorowejniemażadnychprzypadkówzakażeń.
Złotą Wektorową tak naprawdę poznałam dopiero
wtedy – po roku uczęszczania do tamtejszego liceum.
Wcześniej, dojeżdżając tam pociągiem z Lubowa nie
mogłam poczuć właściwej fizjonomii tego miasta, choć na
wskroś jestem osobą refleksyjną, zdolną do analizowania
rzeczywistości. Tu trzeba spać, spędzać wieczory na
tutejszychulicach.
Gdyzaczęłasię szkoła, dopatrzyłam siępewnej zasadniczej
zalety przeprowadzki. Mieszkając niecałe pół kilometra od

Free download pdf