Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

liceum, nie musiałam już dojeżdżać na lekcje pociągiem.
PociągizLubowazawszebyłyjakieśtakieniekorzystne.Gdy
delikwent przyjechał za wcześnie, pół godziny czekałam na
zimnymdworze, nimmniektokolwiekwpuściłdobudynku, z
koleigdypojawiłsięzapóźno–zwykłamspóźniaćsięnawet
na połowę pierwszej lekcji. Nie o to mi jednak chodzi, te
pociągowe anomalia byłyjeszczedo przeżycia. Najbardziej
frustrowałamniekwestiaJanaMeilensteina. Dzieńw dzień
widywałamgonatymdworcu,apotemjeszczenakorytarzu.
Niezamierzam rozczulać sięnadjego osobązewzględuna
moje własne dobro, bo nie chcę, by te notoryczne myśli o
nimzasłużyływpewnymmomencienamianoobsesji.
A taknamarginesie... Bardzoprzykrewydaje misię, żenie
istnieje pojęcie ZNAJOMOŚCI Ameliji i Jana. Istnieje
jedynieKWESTIAAmelijiiJana.
Zwyczajnieucieszyłam się, żeniemuszęznosićjegowidoku
rano i po południu. A teraz nie widzę go wcale, nawet na
przerwach, bo wyszedł już z tej szkoły. W październiku
pójdzienastudia.
Uczucie dziwne, napawające nostalgią, ale i spokojem – a
onjestjednakcenniejszy.
W 2 klasie rozszerzona chemia zmiatała mnie z planszy
wielokrotnie, ale jakoś sobie radziłam. Sprawa epidemii
siedziała z tyłu mojej głowy. Liczba zakażeń w Lubowie
dochodziła do kilkuset dziennie, a my i tak chodziliśmy do
szkoły.PrzecieżosobydojeżdżającezLubowamogłycośze
sobąprzywlec!Rządnierobiłnic,zemocjiiprzezmaseczkę,
która non stop zasłaniała moje usta i nos parowały mi
okulary. Nie dostrzegałam tablicy, byłam rozproszona,
zgarniałam kolejne jedynki z chemii. Wyśmiewano moją
ostrożność.Mojepozytywistyczneideałyprzechodziłykryzys.
Riekowa, z rosyjskiego – Rzeczna. Nie wyryłam żadnego
rzecznegokorytaaniw historii,aniw medycynie, bozdolna
nie jestem. Tylkolał deszcz i jedynaburza zań idąca, jaką
mogłam wywołać, to w szklance wody, nieistotna burza.
Taka,jaktysiąceinnychburz, którewywołująinnedzieciaki
zklastakich,jakmoja.

Free download pdf