Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

Wszystko,codobre?.................................................................................


Podczastej jednej zbiórki grupyliturgicznej wszystko
woczachAmelijizdawałosiębyćtakieczyste, jasne,wręcz
błogie. Letnie słońce naświetlało i tak solidnie pobieloną
wapnem ścianę, ślizgało swoje promienie po stołach,
krzesłachi nieczynnym kominku. Sam ksiądzNiedoma, ze
względu na upał zrezygnował z przyodziania czarnej
sutanny, ograniczając się do bladoniebieskiej koszuli i
jeansów.Kilkuobecnychministrantówmiałobiałepelerynki.
JednozmiejsczajmowałAureliuszNejnadel,wybielonynie
tylkoswymzwiewnymubraniem,aleijasnąkarnacją,blond
włosami tak jasnymi, jakby prawie był albinosem, oczyma
takszarymi,żeichtęczówkęodbiałekłączyłatylkocienka,
ciemniejsza obwoluta. Te oczy konfundowały swoją
białością Riekową już za czasów późnej podstawówki i
gimnazjum, kiedy widywała Aureliusza na spotkaniach
grupy i na szkolnym korytarzu. Wówczas chodził do
równoległej klasy.W roku 2017 byłuczniem tegodrugiego
liceum w Złotej Wektorowej. Od dawna był elementem tła
życia młodej Riekowej. Ktoś o nim czasem wspominał,
któryś kolega, jakaś koleżanka, nigdy nie było to niczym
konkretnym ani sensownym na tyle, by dziewczyna
zapamiętała go szczegółowo lub powiązała z konkretnym
zdarzeniem.
TylkoAmelijabyłaubrana naczarno. Tak, jakzawsze, jak
to lubiła najmocniej. Ubrałam się niestosownie czy
nieadekwatnie?
– myślała. Po jej głowie zaczęła krążyć
zagwozdka, czy gdyby Jan Kowalski-Meilenstein wciąż
należałdogrupy, toczyonrównieżubrałsięnaczarnotak,
jak ona? Zapewne. Białe ubrania były takie niepraktyczne.
Co najwyżej odbijały większą ilość promieni słonecznych
niżubraniaczarne,alejakszybkosiębrudziły,jakwyraźnie
było na nich widać zagniecenia! Może Amelija myśli za
bardzo...
Dała sobie przerwać głosem Aureliusza odczytującego
swojąkwestięporazpierwszy. Byłtakdonośny,żemógłby

Free download pdf