ZłotejWektorowej,gdziepróczmatematykówsąbiolchemy,
humany. W dodatku, dyrekcja przewiduje reformy, ma
powstać klasa z rozszerzonym angielskim, fizyką i wosem.
Jużmnienicniezaskoczywtejszkole...doktórejchodzęja,
doktórejchodziłMeilenstein.
Tomasz wyglądał na rozbawionego. Zganił to na
informację o nowym profilu klasy w złotowektorowym
liceum. Skrycie pukałsięw głowęzakażdym razem, kiedy
AmelijawspomniałaoJanie,oczłowieku,któregowsposób
cudowny ciągle chroni od zapomnienia, zatopienia w
przeszłościjejwłasnegożyciorysu.
Potem Amelija weszła do domu Mateusza, położyła się na
kanapieprzypianinieizaczęłaopowiadaćinnąleżącąjejna
sercurzecz,chociażktokolwiekjejsłuchał,townajlepszym
przypadkurobiłtojednymuchem.
Nicsobieztegonierobiła.Dlaniejnajważniejsze,comiała
do powiedzenia tamtego popołudnia, powiedziała
TomaszowiStudentowi. Niktniemusiałprzejmowaćsięjej
planamiwyjazdudoRosji,doMatczynejDrogi,bydokopać
się do tamtejszych archiwów, by wiedzą, którą posiądzie,
udoskonalićmuzeum historii jej rodziny. Głośno myślała o
budżetach,adokładniej–osposobie,wjakitrafiłydojejrąk.
- Kiedymamaumarła,wszystkiejejoszczędnościtrafiłydo
mnie. No, dopieropoukończeniu 18 roku życia uzyskałam
donichprawo,alecałyczasbyłymoje.Jejśmierćponiekąd
łączy się z moją chwiejnością. Nie chodzi o to, że
spowodowałoumniepsychicznetraumy.Wtym,żeczasem
czujęsięniepewnienawłasnychnogachniechodzioto, że
naglestałamsięnieśmiałaizamknęłamsięwsobie.Onanie
cierpiała zbyt długo, ale wszystko działo się szybko i
dynamicznie. Na tyle szybko, bym to przeoczyła. Ja,
siedemnastolatka, wróciłam z jakiegoś urbexu, bo wtedy
zajmowałam się tym dość intensywnie, osobom mającym
kwarantannę z powodu tamtego dziwnego wirusa
zabranianowstępudoszkółimiejscpracy, rzuciłam plecak
w kąt i spytałam donośnie, czy ktoś jest w domu. Jego
wnętrze wyglądało tamtego dnia całkiem ładnie. Światło