Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

należeć do jakiejkolwiek z owych klas, nie będąc już częścią
społeczeństwa?
— Nie przewracaj już tymi oczami! Przecież to tylko mamusia.
Ciało, które cię urodziło! Wyszedłeś przez tę pochwę dwadzieścia
cztery lata temu, więc żadne z nas nie ma się czego przed sobą
wstydzić. Siedziałeś w brzuszku mamusi bite dziesięć miesięcy!
Karmiłam cię tymi piersiami o wiele dłużej, niż jest to zalecane.
Pozwoliłam im na obwiśnięcie, byle, byś ty był odżywiony, także
trochę więcej wdzięczności i trochę mniej prychania poproszę.
Spełniłam tylko moje marzenie. Mam teraz takiego berbecia.
Zmieniającego się powoli i niezbyt spektakularnie. Ale to
bezpieczne.
Ciało Zelotypii niewątpliwie się starzało. Pozostawało w
kryzysie wieku średniego pomimo psychiki, która, pozbawiona
bodźców, nie miała prawa wejść w podobny kryzys. Bladło, i choć
szczupłe, gromadziło zmarszczki w miejscach, w których kobiety
nie życzą sobie ich mieć. Przez bieg czasu pozbawiane jędrności i
sprawności, było eksponowane - początkowo z poczucia dumy jego
właścicielki, a od niedawna - celem wzbudzania litości u syna i
matki. Jej matka, a bitterbösowa babcia, patrzeć miała, jak starzeje
się jej własny wytwór, który wyszedł z jej dróg rodnych prawie pół
wieku temu, niech patrzy, jak nieidealny jest ów wytwór, bo
przecież obumiera z roku na rok, kładąc zmarszczkę na zmarszczce,
pomiędzy dwa rozstępy wciskając trzeci, dodając żylak do żylaka i
odejmując urodę, nie przekładając jej pogłębiającego się deficytu
na piękno duszy.
Zelotypia potrajkotała tak trochę i wreszcie poszła robić mu
obiad. Zapach kleiku ryżowego mieszał się z wonią kawy, której

Free download pdf