Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

— Pierwszy dzień po zamknięciu na dobre rozdziału pracy.
Pierwszy pełen dzień z kochaną mamusią i z kochaną Babisią. To ty
wróciłeś z Wielkiego Świata do gniazdka rodzinnego, jak cię, moje
dzieciątko, uszczęśliwić... Mam nadzieję, że nie będziesz chciał już
nigdy pracować.
— Nie, mamusiu. Możesz przynieść mi czyste ubrania.
Dokonało się i Zelotypia została wyproszona z pokoju. Nagi
Bitterböse odsłonił okno. Mlasnął z niesmakiem w reakcji na
światło. Blazowało na groby dziecięce. Pracowała przy nich Babisia.
Dłubała dłutem. Usuwała mech i ptasie odchody. Szorowała,
polerowała, spłukiwała wodą z konewki. Robota paliła jej się w
rękach! Niemożliwa do docenienia przez dzieci ich rodziny, których
to nic nie obchodziło. Ale przecież nie było już ani „roboty”, ani
„pracy”. Było sprzątanie grobów. Babisia sprzątała groby, a w
rękach paliły jej się substancje i narzędzia.
Łupnął jej krzyż, gdy odwróciła się, by pomachać wnukowi.
Zagrymasiła i uśmiechnęła się. Bitterböse skinął łukiem brwiowym,
kiedy zorientował się, iż jest nagi. Tors wystarał mu z okna!
— No, szybciej! – krzyknął Zelotypii i od razu dostał szarą
koszulkę, szare spodnie, dziurawe gacie i parę skarpet. Ubrany,
wyszedł przed dom swój.
Dotykał jego ścian o zróżnicowanej wiekiem strukturze. Dom,
dom! Dom cmentarny, Zelotypia w środku oraz Babisia przy
grobach, duch Estradzisty zapewne tam, gdzie zawsze. Normalni
ludzie! Żadnych kompartmentów i Detektorów Dusz. Cmentarz, po
którym wszystkie dusze latają, jak zapragną. Gdyby się wyczulił,
mógłby wyczuć ich fluktuacje.
— Pracowałem na etacie, nawiązałem relacje z ludźmi z
zewnątrz, wypełniałem dokumentacje, sam sobie sięgałem po

Free download pdf