Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

Jadwiga została zabrana przez Niemców w styczniu 1940 roku.
Niewiele wiadomo na temat jej przymusowej podróży do Poznania
oraz o samym pobycie. Babisia, Zelotypia i Bitterböse nic nie
wiedzą o celu tego incydentu ani o jego przebiegu. Jedna tylko
rzecz pozostawiła ślad w zbiorowej pamięci ich rodziny: Jadwiga z
Poznania do Grodziszczka wracała na piechotę. Przez trzy dni
pokonywała mokradła i szła wzdłuż dróg, gdzie każdy mógł ją
porwać, zgwałcić i zabić. „Kiedyś to nie było takich luksusów jak
teraz, pociągów, samochodów, teraz, to wsiadasz w Koleje
Wielkopolskie na Głównym, po paru stacjach przesiadasz się do
auta i w ciągu godziny jesteś w Grodziszczku!” – mawiała Babisia
Zelotypii, gdy ta była jeszcze dzieckiem.
I choć Zelotypię urodziła już w Warszawie, opowiadała jej o
topografii okolic na wschód od Poznania tak dokładnie, że ta
poznała dogłębnie wszystkie wzgórza i drogi, sklepy i przystanki.
Każde jezioro znalazło odpowiednie miejsce na jej mentalnej mapie,
mimo że Grodziszczko odwiedziła raz w życiu – kiedy Jadwiga
zmarła, a jej jedyna córka musiała wyprawić jej pochówek.
A było to w czasach, kiedy cmentarz w Grodziszczku
przenosili z terenów kościelnych na tereny przykościelne. Ktoś z
góry uznał, że zmarłych nie należy chować w miejscu, gdzie
regularnie prowadzone są wykopaliska archeologiczne (ich celem
było i jest badanie życia wczesnych Słowian). Wszystkie groby
przeniesiono dwieście metrów od kościoła.
Jadwiga spoczęła na nowo wydzielonym terenie. Zelotypia
wysłuchiwała potem średnio co tydzień historii, jak to babcia
zmuszona była wracać z Poznania na piechotę, szła przez trzy dni,
śpiąc po zagajnikach i stodołach dobrych ludzi.

Free download pdf