Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

zarówno u jednej, jak i u drugiej, doszły do wniosku, że
zaspokajanie potrzeb fizycznych to rzecz święta, o którą należy
troszczyć się najmocniej, że to alfa jakichkolwiek innych potrzeb,
poziom, którego przejście umożliwia realizację tego, co zdarzyć się
może później.
Jadwiga postanowiła osiedlić się w Grodziszczku, a Babisia,
kiedy tylko dorosła, wróciła do Warszawy. Odwiedzała ją jednak
dość często, doglądając biedniejącą matkę.
Podczas rozmów na polu pszenicy często wracały do tego
wątku. W rozmowach dochodziły do wspólnych wniosków oraz do
utrwalania ich w pamięci, przyjęcia ich jako przekonań.
— Jak ty będziesz miała swoje dziecko – mawiała Jadwiga. –
niech cię, ino, nie kusi, by odstępować mu na krok! Przynajmniej w
pierwszych jego latach. Karm, przewijaj. A jak podrośnie, do szkoły
pójdzie, to weź mu, ino, daj się rozwijać po swojemu, nie dotykaj go.
Ale nadal karm.
Powtarzała jej to jako lokatorce, powtarzała jej to jako córce,
co przyjeżdżała do niej raz po raz z Wielkiego Świata, stolicy kraju.
Pewnego razu odwiedziła ją z Zelotypią w brzuchu.
— Bardzo dobrze. O ten Dar Boży należy dbać. Zajść w ciążę
w tym wieku to jest cud! – w istocie, Babisia miała wówczas 32 lata.



  • A co u twojego starego, zarobił, ino, na lepszy dom?


Nie zarobił. Nie ma już żadnego starego i nikt nie wie, gdzie
polazł. Została sama w ciąży w domu na cmentarzu przy ulicy
Żniwnej. Na całe szczęście, matka nie interesowała się nim aż tak...
a może jej uwagę odwróciły opóźnione o ponad miesiąc narodziny
Zelotypii?

Free download pdf