Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

— Tego nie powiedziałem.
Florkowska westchnęła. Niebo ponad nimi przybierało już
kolor różowego złota, a do muzeum weszła ostatnia tura gości. Na
kanwie oranych pól, wyrastały drzewa, które – paradoksalnie –
uschły, w reakcji na zbyt mokry teren. Wokół roznosił się śpiew
księdza i wiernych przy akompaniamencie organów – kończyła się
wieczorna msza.
— Co robisz w Warszawie? – kontynuowała.
— Mieszkam, a co innego?
— Nie to mam na myśli. Gdzie pracowałeś do tej pory?
— Nie pracowałem przecież, byłem na studiach. Przecież
psychologia to trudny kierunek, jak ja niby miałem godzić studia z
pracą?!
— A studiowałeś dziennie czy zaocznie?
— Zaocznie.
— To skąd miałeś pieniądze na studia?
— Z zasiłku.


Florkowska rozglądała się gorączkowo. Sytuacja była patowa.
Od paru dobrych miesięcy na Uniwersytecie w Grodziszczku
brakowało trzeciego inżyniera dusz. Chętnych na stanowisko nie
było wcale, a Bitterböse był pierwszym, który się zgłosił. Kobieta
poczuła wewnętrzny przymus, by dać chłopakowi lekcję życia,
zaktywizować go.
Zobaczyła w nim starą siebie.
I choć na Uniwersytet w Grodziszczku trafiła na krótko przed
trzydziestką, była to jej pierwsza praca w zawodzie, który, zresztą –
zdobyła w biegu wielu perturbacji... Ale o tym może innym razem.

Free download pdf