Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

Przespał cały dzień w kwaterze inżynierskiej. Gdy podpisał umowę
o pracę na pełen etat, zostało mu przydzielone jedno z trzech łóżek,
niegrzeszące wygodą. Łupały go wszelkie możliwe odcinki
kręgosłupa, dupsko, ramiona i głowa. „Jeszcze dostanę odleżyn!” –
pomyślał nieprzytomnie, a myśl ta wybudziła go skutecznie. Na
skraju ataku serca podniósł się i rozejrzał wokół.
Wnętrze kwatery przypominało mu nic. Nawet nie pokój.
Pewne jego elementy kojarzyły mu się z komórką zwierzęcą, ale
niczego nie potrafił nazwać. Wszystko było tak nowoczesne i
zaniedbane jednocześnie, trochę jakby innowacyjny ośrodek
naukowy potraktować estetyką podstawówki z lat sześćdziesiątych.
„I na co bombardują nas pracą nawet, kiedy chcemy spać?!”



  • wzburzył się świeżo upieczony inżynier, zauważając, że na
    drugim końcu kwatery właśnie obudzili się Florkowska i Marek.
    — Co ze śniadaniem? – spytał.
    — A, zaraz przyjdzie baba i przyniesie.
    — Dobrze, czekam – rozciągnął cielsko w wygrzanej przez nie
    pościeli. Co jak co, ale pościele mieli takie, jakie lubił. Puchate i
    ciężkie – mimo że gotował się pod nimi latem.
    Florkowska wysłała krótki uśmiech do Marka.
    — Ale wiesz, trzeba wstać i jej otworzyć. Baby nie znają
    kodów do kwater.
    — Yyyygh! – jęknął Bitterböse, rozciągając się. – Jak wy
    możecie w tym spać?
    Wstał i stuknął stopą o łóżko. Posuwistym krokiem podszedł
    do drzwi o otworzył je na oścież.
    — Zapraszam! – chrząknął, jednak baby brak.
    Chichot inżynierski.
    — Ale ty wiesz, że nie mówiłam serio?

Free download pdf