Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

żeby drukować to w warszawskich gazetach! Nie lepiej było szukać
pracownika w Wielkopolsce?
— Jeśli coś wygląda głupio, ale działa, to nie jest głupie –
wzruszyła ramionami. – Dzięki temu znalazłeś pracę, tak czy nie?
— No... tak.


Detektor Dusz wydał z siebie pisk, co oznaczało namierzenie i
schwycenie jednej z dusz. Bitterböse zastanawiał się nad tym, czy
przypadkiem nie pada właśnie ofiarą jakiejś zbiorowej halucynacji.
Ale czy można było to nazwać halucynacją? – wszak nie widział
owej duszy i zakładał również, że Florkowska jej nie widzi. A jednak,
urządzenie powstałe dzięki pracy wykwalifikowanych inżynierów, z
jakiegoś powodu wydawało odgłos. „Phi! Co to dla nich za sztuka,
ustawić to coś tak, by pikało po tym, jak się pokręci pokrętłami!”.


Minął kwadrans, a Florkowska powiedziała, że to już pora
udać się do kompartmentu inżynierów, gdzie czekał już na nich
Marek. I tak też się stało, wzdychając i prychając, znieśli Detektor
Dusz z wulkanu i przez zakrystię – na teren Uniwersytetu w
Grodziszczku. Przekazali skrzynię Markowi.
— Ja lecę załatwić ci wizytę u taksonomów i pedagogów, a ty
tu patrz, jak on pracuje i co on robi.
— Po co ja mam do nich iść?!
— W celach edukacyjnych... — uśmiechnęła się, teraz już
bardzo sarkastycznie.
— Zapraszam do pierwszej lady.
Bitterböse posłuchał, przewracając oczyma.

Free download pdf