Słuchaj, ja się do niego odezwę. Już ja mu przemówię do rozsądku,
chujowi jebanemu.
Mateuszek i K. Łęcka rozchodzą się.
KONIEC
— Jak myślisz, co powinniśmy zrobić teraz z duszą pani K.
Łęckiej? – spytał Marek.
— Miękka idiotka – burknął Bitterböse. – Zdecydowanie nie
mam o niej dobrego zdania. Model degradacji?
— Owszem, postępujemy według modelu degradacji... Ale
wiedz, że nie liczy się nasza sympatia. To potrafi być naprawdę
złudne, wiesz czemu?
Zaprzeczył.
— Pozory mylą. To wyświechtany frazes, ale zdarzały mi się
już dusze ludzkie, które na pierwszy rzut oka imponowały mi
erudycją sztuki, ale po dalszej analizie parametrów uświadamiałem
sobie, jak bardzo się myliłem, jak bardzo przysłużyć im się może
degradacja... Zobacz, przeczytaj. – Marek podszedł do biblioteki,
mieszczącej się między kompartmentem inżynierskim a
kompartmentem taksonomicznym i wysunął coś na kształt akt.
Zatem Bitterböse czytał:
A teraz znowu o literaturze, bo pisarze inspirujący się
życiem i niezawierający w książkach żadnej nieistniejącej postaci,
popadać mogą w klątwę samospełniającego się proroctwa.
Prowadzą swoich bohaterów ścieżkami, którymi sami chcieliby