mogła porównać wyższe wyniki kształcenia starszego
rodzeństwa do niższych u rodzeństwa młodszego, była
jej ulubioną. Ah, to spuszczenie głowy młodszej siostry,
co się nasłuchała co najmniej raz w tygodniu o
osiągnięciach swojego brata, co wyszedł przecież z tego
samego domu, co ona, a wszystko robi lepiej,
wszystkiego robi więcej i wszystko przychodzi mu
łatwiej!
- Kwestia metamatematyczna... matematyka traktująca o
liczbach i liczby jako oceny. Magister Jadacznicy pręt
zdawał się wkręcać w głowę, gdy zadawała pytanie nt.
ułamków albo innej banalnej rzeczy, a czwartoklasiści
milczeli. Wtedy powiedziała im: „Jeżeli nie będziecie mi
odpowiadać, dostaniecie jedynkę nie tylko za brak
aktywności, ale również za brak wiedzy – skąd mam
wiedzieć, że wy coś umiecie, skoro nie mam jak tego
sprawdzić, bo małym pierduśnikom nie chce się rączek
podnieść?!”
- A jak ważny był dla niej szacunek! Oczywiście, mówię
tu o szacunku do jej osoby wśród rodziców uczniów.
Jeden z pierduśników, mały donosiciel, naskarżył nań
swoim rodzicom tak bardzo, że ci pofatygowali się do
samej szkoły, na najwyższe jej piętro, aż do pracowni
matematycznej. Pod nieobecność dzieciaka odbyła się
bitwa, w której został poszkodowany tylko on sam. Na
następnej lekcji kazała usiąść mu w ostatniej ławce,
samotnie, a jego kolegom i koleżankom z klasy
powiedzieć, że nie chcą siedzieć z kapusiem. Skoro miał