tupet oczerniać nawet samą Magister Matematyki, to
co dopiero musi sądzić o nich samych?
- Kolejnym sposobem na wywoływanie wstydu, była jej
małość. Owszem, miała szczupłą sylwetkę (z
wiadomych pobudek), ale również nie grzeszyła
wzrostem – z tego powodu każdego ranka zakładała
szpilki. Chodziła w nich zarówno po domu, jak i po
szkole – w tym podczas dyżurów, kiedy zmuszona była
nadzorować pedagogicznie małych pierduśników, by się
nie pozabijali na korytarzu. Przeciskając się przez
rozrzucone wszędzie tornistry, napotkała rosłą
szóstoklasistkę, pół raza większą od niej. Potknęła się i
drasnęła Magister Jadacznicę w ramię. Przeprosiła,
poszła dalej, a na lekcji z nią – doczekała się
czterdziestominutowego monologu na jej temat, na
temat nieuważności, na temat tego, jak groźni i
niezgrabni są ludzie wymiarów większych od Magister
Jadacznicy.
Na uwagę zasługuje również jej zamiłowanie do czystej
tablicy. Każdy z czwartoklasistów, który trafiał pod jej pieczę,
musiał odbyć szczegółowy kurs ze ścierania tablicy. Najpierw
należało na gąbkę nałożyć szare mydło i nawilżyć ją ciepłą (nie
gorącą!) wodą. Następnie, sunąć po tablicy gąbką trzeba było
powoli, od góry do dołu. Potem oderwać gąbkę i znowu – od góry
do dołu. Na koniec, nie żałując ręcznika papierowego – należało
wytrzeć tablicę do sucha (bo inaczej się pofałduje i będzie do
niczego!).