W życiu musiała być jakaś zasada, bo im dalej w las, tym
mniej zasad wprowadzano do wychowania.
Bitterböse podróżował po korytarzu łączącym poszczególne
kwatery, kiedy zorientował się, że każdy z pedagogów ma swój
oddzielny pokój – w przeciwieństwie do inżynierów, taksonomów i
antagonistów. Zzieleniał z zazdrości, widząc trzy osobne pary drzwi
z plakietkami: Magister Jadacznica, Magister Basia, Magister
Dorota.
Zapukał do pierwszych z nich.
— Wchodzić! – zaszczebiotało babsko.
Bitterböse zamknął za sobą drzwi i przez chwilę stał w ciszy.
To, co ujrzał, było nie do porównania ze wspólną kwaterą
inżynierską, albowiem pokój Magister Jadacznicy wyglądał... co
najmniej mało uniwersytecko. Wszystko urządziła według
własnych upodobań. Wszystko było proste i praktyczne. Wszystko
miało stonowane barwy. Wszystko spowił minimalizm. Wszystko
wyglądało niezwykle dwudziestopierwszowiecznie, jakby IKEĘ
wykupiła. Jakby wyliczyła wszelkie możliwe osie symetrii i zadbała,
aby wszelkie barwy występujące w ów wnętrzu pochodziły z jednej
palety.
— Dlaczego macie osobne pokoje?! Ja też tak chcę, na głowę
dostaję z tą Florkowską i z tym... jak mu tam... Markiem. – burknął
i zbliżył się do niej. Miała nogę założoną na nogę, a na obu tych
nogach – szpilki ze skóry zabarwionej na bordowo, częściowo
skrywała je pod dywanem spódnicy. Na stoliku przed nią stał
zaparzacz, z którego raz po raz nalewała sobie herbaty.
— Wszystko należy sobie wywalczyć u zarządcy.
Spoglądali na siebie, jak gdyby nie wiedząc, czego od siebie
nawzajem oczekują. Bitterböse chciał być ugoszczony kawą i
kasia kuszak
(Kasia Kuszak)
#1