Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

— A widzisz, mnie nie wyrzucili. Mama wręcz nie chciała,
bym wyjeżdżał.
— Dlaczego?
— Kocha mnie. Jest do mnie przywiązana. Codziennie
pokazuje mi ciało, które mnie stworzyło. Zachwyca ją fakt, że to
ciało stworzyło coś, co potrafi się rozwijać, przede wszystkim
fizycznie.
Magister Jadacznica westchnęła tak, jakby jej się pociąg w
głowie wykoleił na zieloną trawę i jechał, jechał dalej, powodując
dyskomfort, albo jakby w tej głowie wszelkie żyły, jak akacjowe
gałęzie, wykręcały się i twardniały, powodując niby zator.
— A moje życie...? Jak to życie. – powiedziała jednak. –
Jakieś dzieciństwo i liceum, a potem studia, na których wszystko
się zaczęło. Studia były celem samym w sobie, kiedy się jednak
skończyły, trzeba było zmienić ten cel w życiu. Miałam uprawnienia
do nauczania matematyki, więc poszłam uczyć matematyki. Od
nauczycieli w szkole podstawowej wymaga się również
wychowywania tych małych pierduśników, więc ich
wychowywałam najlepiej, jak mogłam. A im dalej w las, tym mniej
zasady zdawali się wynosić z domu, a życie bez zasady to człowiek
bez rdzenia, bez nerwów! Zasada wszystko potrafi ci uporządkować,
zapobiega rozlazłości... W klasie obok uczyła taka jedna wścibska
baba, polonistka. Zostawiła kiedyś na parapecie ksero z wierszem
Czesława Miłosza pod tytułem „Oeconomia divina”, czyli „Boska
ekonomia”. Po kilku latach powiedziała mi, że wykreślili go z
podstawy programowej dla szóstoklasistów, bo ci z roku na rok
stawali się za głupi, by go zrozumieć. Teraz ponoć omawia się go w
liceach... i to pod koniec! Coś takiego z tego wiersza zapamiętałam:

Free download pdf