Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili.
Kiedy Bóg skalnych wyżyn i gromów,
Bóg Zastępów, kyrios Sabaoth,
Najdotkliwiej upokorzy ludzi,
Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,
Im pozostawiając wnioski i nie mówiąc nic.
Było to widowisko niepodobne, zaiste,
Do wiekowego cyklu królewskich tragedii.
Drogom na betonowych słupach, miastom ze szkła i żeliwa,
Lotniskom rozleglejszym niż plemienne państwa
Nagle zabrakło zasady i rozpadły się.^6
Gdybym na głowę upadła i zechciała sobie zrobić tatuaż, to
byłyby nim te wersy, na moim czole, rozumiesz? Ja żyję z tym. Żyję
z tą zasadą. – I nie mówiła tego, jak natchniony cudem dziecięcym
pedagog, lecz jak Magister Jadacznica, klasycznie wyniosła I
spoglądająca na każdego non stop z katedry, którą wówczas był jej
stolik z czajnikiem herbacianym.
Bitterböse najchętniej podszedłby teraz do okna, odwracając
się do niej tyłem, a ręce włożyłby do kieszeni. Wziąłby głęboki,
męski wdech i rozpoczął niewygodny temat. Bardzo chciałby, żeby
tak było, jednak nie miał do dyspozycji ani okna, ani kieszeni w
spodniach, ani męskiego wdechu. Mógł za to odwrócić wzrok od
Magister Jadacznicy i rozpoczął temat Florkowskiej.
— Nie uważasz, że ta Florkowska to ma jakieś dziwne te
poglądy? Że cała ta inżynieria dusz, ta rewalidacja, to jest jakaś
6
Czesław Miłosz, Oeconomia divina (fragment)