Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

ubrała, jak należy. „Zaraz, zaraz. Jak będzie z powrotem, to pewnie
znowu się rozbierze. Cholera jasna!”


Oto motywacja Bitterbösa do wstania z kanapy.

Kuśtykając na ścierpniętą nogę, zasłonił rolety, a wracając,
prychał z niezadowoleniem. Mrowiła. Słyszał mlaskanie babci w
kuchni obok, już na głowę dostawał. Swędziała go twarz, której od
trzech dni nie mył oraz żołądek bolał go z głodu. Pragnął jedzenia
wiedząc, że jego pierwszy kęs wywoła odruchy wymiotne.


Na nowo zanurzony w kanapie, usłyszał Zelotypię wracającą
do domu. Rzuciła torbę z zakupami w kąt kuchni, by zdjąć kurtkę,
buty, spodnie, bluzkę, stanik oraz majtki, bo wszystko ją uwierało.
Odłożyła ubrania na krzesło w pokoju, gdzie siedział jej syn,
usadawiając się obok niego. Nic już jej od lat na to nie mówił, choć
reagował z tym samym niezadowoleniem na twarzy i w krtani,
wzruszając swoje łuki brwiowe brwi pozbawione.
Studia psychologiczne wyzbyły go szacunku do matki. Na jej
przykładzie zrozumiał, że brak dbania o potrzeby wyższego rzędu
(np. o duchowość i zainteresowania) powodują ich zanik, czyniąc
człowieka wydmuszką, której to nic już nie obchodzi ani nic nie jest
w stanie zrobić nań wrażenia dobrego czy złego. Obserwował, jak w
stagnacji u Zelotypii zanika człowieczeństwo w kontekście
jednostkowym i społecznym, a właściwie to w jakimkolwiek z
kontekstów, gdyż chęć brania udziału w jednym i w drugim,
trzecim i czwartym, nie była u niej łechtana latami.
Czasem nawet budziła się w nim chęć zwyzywania matki od
plebsu, od definicji najniższej klasy społecznej, ale jak mogła

Free download pdf