Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

Florkowska miała zgrabne nadgarstki, na których nosiła plecione
bransoletki. Chyba interesowała ją ezoteryka. Bransoletki robiła
samodzielnie, wplatając w nie różnokolorowe kamienie, w których
moc wierzyła. Trzymała ramiona Detektora Dusz, manipulując nim.
Bystre oczy miała szeroko otwarte, jakby miało to pomóc w
wychwyceniu duszy ludzkiej lub drzewnej. Bitterböse myślał
również o tatuażach zaznaczających obwody jej ciała. Myślał o tym,
że ktoś musiał dotykać jej ciało, od przodu, od tyłu, od lewej i od
prawej. Ktoś musiał po trzykroć przejechać jej ciałko igłą z tuszem,
tatuaże musiały zagoić się, być może tworząc tkankę bliznowatą.
Wówczas obwody opinałyby ją ciasno, będąc jak trzy pary silnych
rąk... Jego umysł tworzył pornografię chwilowej potrzeby, na już,
teraz, na hop-siup! Seksualizował Florkowską i nie było mu z tym
źle. Czując pioruny, stał.
Podniecał go każdy błysk w jej oku, gdy odnosiła złudzenie
duszy błąkającej się po polach Grodziszczka. Złudzenie dusz bywało
jednak włączającym się kombajnem albo prześwitem z jezdni
przebiegającej kilkaset metrów za terenem uniwersyteckim. Każde
światełko potrafiło sprawić, że Florkowska wodziła za nim
wzrokiem jak kotek. To z kolei, czyniło ją w oczach Bitterbösa
uroczą.
A potem przemieniała się w inżynier Florkowską twardą i
zimnokrwistą, której rośnie skupienie, która gotowa jest do pracy
zadaniowej. W trymiga kierowała Detektor Dusz ku zauważonej
poświacie, a ta – zbliżała się, najpierw powoli, potem coraz szybciej
i szybciej, aby zostać pochwyconą przez urządzenie.
Czuł uległość. Stał i się wszystkiemu przyglądał. Potem
pomagał zanieść urządzenie do podziemi. Następnie jego uległość
została pogłębiana, bo roboty było dużo, a jemu i tak zostało

Free download pdf