Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

czyni, ale on wciąż idzie do celu. Zatrzymuje się metry przed
celem. Uśmiecha się szeroko, jak to ma w zwyczaju. Widzisz
szczegóły jego fizjonomii, choć potem i tak będziesz zastanawiał
się nad kolorem jego oczu. Właściwie czemu, bo jest za ciemno? A
jednak czujesz się jak w świetle reflektorów, w centrum uwagi,
jakby Bóg przesłuchiwał się, pytał o twoją moralność, o to,
dlaczego źle postępujesz, ale ty nie wiesz, skąd wziął się gniew na
jego obliczu spoglądającym na ciebie z góry. Z wysokiego krzesła.
Jak antyczłowiek, który dotarł do celu.
Wyciąga lufę z kieszeni spodni, aż dziwisz się, że się tam
zmieściła. Lśni jakąś niewypowiedzianą nienawiścią do ciebie, ale
czemu antyczłowiek miałby nienawidzić się przy pierwszej
sposobności spotkania? Szkoda tylko, że pozbawia cię zarazem
szansy na wysublimowanie z twojego kłębu myśli takowych
stwierdzeń, bo szybko oddaje strzał. Opadając ku brukowi
dostrzegasz, że kolor jego oczu jest taki, jak u człowieka
spotkanego w domu pod topolami. On uśmiecha się, bo dotarł do
celu.
Równie dobrze możesz też leżeć w wannie. Czekać na
kamień milowy podobny do wszystkich poprzednich kamieni
milowych. Widzisz go na horyzoncie. Widzisz na horyzoncie
zbliżające się spotkanie z kolejnym antyczłowiekiem. I ta jedna
obawa – drzwi zamknięte przed nosem. Kamień milowy może
stanąć na twojej drodze niespodziewanie, albo jego spotkanie
może przesuwać się w czasie. Może to tylko złośliwość rzeczy
martwych – złośliwość kamieni milowych, a może to złośliwość
antyczłowieka, bo może ma konkretne powody ku temu, aby być
dla ciebie złośliwym. Nie wiem, zapytaj go. W tym przypadku
chociaż masz taką możliwość, to twój największy przywilej,

Free download pdf