Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

pokazywać z bliska (wyjazdy studyjne) te lokalne społeczności,
które potrafiły wykorzystać parkowe sąsiedztwo, np. rozwinęły
turystykę przyrodniczą, produkcję lokalnych przysmaków. Inni
mówią: przekupić, zaoferować za zgodę na park pieniądze na róż-
ne gminne cele. Jeszcze inni są za tym, by zapewnić wyrównanie
ewentualnych strat, jeśli takie w ogóle zostaną stwierdzone.
Choć to samorządowców widać na pierwszej linii oporu,
przyrodnicy i aktywiści największego oponenta widzą w La-
sach Państwowych, przedsiębiorstwie zarządzającym jedną
czwartą powierzchni Polski. Uważają, że leśnicy nakręcają lo-
kalny opór, że zhołdowali sobie resort odpowiedzialny za przy-
rodę. Są przekonani, że najmłodszy PN Ujście Warty mógł po-
wstać tylko dzięki temu, że obejmuje łąki i pastwiska, więc nie
godził w interesy leśnej braci. Pracownicy LP, jak i członkowie
ich rodzin, są obecni w strukturach samorządowych, wśród
radnych w gminach i powiatach. I tak się składa, że tereny typo-
wane pod nowe parki, te ujęte w strategicznych dokumentach
rządowych, są w dużej mierze terenami leśnymi.
Dr Giergiczny ma za sobą wiele rozmów i z przyrodnikami,
i z leśnikami. Obie grupy dzieli inna wizja ochrony przyrody, inny
pogląd, jak postępować z lasami. Leśnicy uważają, że las bez nich
sobie nie poradzi, że są jego opiekunami (nawet gdy zarządzają
wycinkę). Przyrodnicy chcieliby w najcenniejszych lasach zmini-
malizować ingerencję ludzką. Tak, by przyroda rządziła się sama.
Gdyby chodziło tylko o różnicę filozofii, dałoby się wypracować
kompromis. Ale w tle są twarde interesy ekonomiczne. Oddanie
parkom części terenów, którymi zawiadują LP, oznaczałoby li-
kwidację iluś etatów. Parki wprawdzie potrzebowałyby ludzi, ale
dla leśników nie są atrakcyjnym pracodawcą. Zarabialiby połowę
tego, co w LP albo i mniej. Bo leśnicy należą do najlepiej opłaca-
nych grup zawodowych w Polsce.
Tymczasem są miejsca, w których nie tylko racje przyrodni-
cze, ale i względy ekonomiczne przemawiają za powołaniem
parku. Nie wszystkie nadleśnictwa są finansowo na plusie.
Deficytowe trwają dzięki temu, że otrzymują pieniądze z Fun-
duszu Leśnego. To takie leśne „janosikowe”. Zrzucają się na nie


nadleśnictwa dobrze prosperujące. Dofinansowanie jest za-
sadne, jeśli deficyt w danym nadleśnictwie wynika np. z tego,
że na jego terenie dużo jest lasów młodych, wymagających
opieki i nienadających się do wyrębu. Dyskusyjne jest wów-
czas, gdy powodem deficytu są głównie wysokie koszty wycinki
(np. w górach). Dotyczy to m.in. lasów w Karpatach, tych, które
miłośnicy przyrody widzieliby w powiększonym Bieszczadz-
kim PN i Turnickim PN.

Topniejące walory
Wydatki z Funduszu Leśnego analizuje Antoni Kostka, geo-
log działający w Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze. Nim
zaangażował się w fundację, prowadził dobrze prosperującą
firmę. „Milioner, który dla Puszczy Karpackiej porzucił biznes”


  • przedstawiały go media. Dziedzictwo Przyrodnicze zabiega
    o utworzenie wspomnianego już Turnickiego PN, postulowa-
    nego przez naukowców jeszcze w międzywojniu. Park miałby
    objąć tzw. Księstwo Arłamowskie, tereny, które za komuny były
    w rękach Ośrodka Wypoczynkowego Rady Ministrów – 120 km
    płotu, łowisko myśliwskie dla wybranych, mało ingerencji go-
    spodarczych w las, dzięki czemu jest o co kruszyć kopie.
    Sięgając do danych finansowych nadleśnictw Cisna, Luto-
    wiska i Stuposiany, dr Kostka ustalił, że w ciągu 7 lat (2012–18)
    otrzymały one na sfinansowanie niedoborów łącznie
    144,6 mln zł z Funduszu Leśnego. Dopłaty z roku na rok wy-
    kazywały tendencję rosnącą. Ostatnio ich kwota była niewie-
    le mniejsza od budżetów gmin, w granicach których działają
    owe nadleśnictwa. Deficytowe (z tendencją zwyżkową) są także
    nadleśnictwa Białowieża, Browsk, Hajnówka sąsiadujące z Bia-
    łowieskim PN. Aż trudno uwierzyć, że ktoś rąbie cenne przy-
    rodniczo lasy, choć musi do tego dopłacać. Dr Giergiczny nie
    ma wątpliwości: te lasy powinny być wyłączone z gospodarczej
    eksploatacji. Dałoby to same plusy: zaoszczędzone pieniądze,
    lasy bardziej atrakcyjne dla ludzi, przyrodę w lepszej kondycji.
    LP bronią tych dopłat na różne sposoby. Między innymi pada
    argument, że firma sama się finansuje. Że nowy park narodo-
    wy ktoś musiałby utrzymywać – podatnicy z budżetu państwa.
    Bo chyba nie organizacje społeczne optujące za parkami. Styka-
    jąc się z tego typu stwierdzeniami, łatwo zapomnieć, że lasy są
    wspólną własnością, a nie jednej grupy zawodowej. Gdyby nimi
    zarządzać inaczej, mogłyby przynosić budżetowi państwa więk-
    sze pożytki niż obecnie. Porównywalne z tymi, jakich dostarczają
    państwowe lasy w innych europejskich krajach. I nie byłoby pro-
    blemu, skąd wziąć pieniądze na utrzymanie parków narodowych.
    Brakuje jednak śmiałków, by ruszyć leśne państwo w państwie.
    Niektórzy liczą, że w przyszłości coś może zmienić nowa
    wrażliwość młodego pokolenia, zwana także patriotyzmem
    przyrodniczym. Tylko czy będzie jeszcze co chronić? Bo czas
    działa na niekorzyść cennych obszarów. Na przykład dziś To-
    masz Pezold-Knezevic z WWF Polska z pewną rezerwą mówi
    o perspektywach Mazurskiego PN. Uważa, że Mazury w cią-
    gu ostatnich lat utraciły sporo walorów. Głównie w związku
    z brakiem właściwego planowania przestrzennego, presją tu-
    rystycznej zabudowy, budowaniem dróg, często niewłaściwą
    gospodarką leśną. Więc ciężko by tam było stworzyć integralny,
    wystarczająco duży obszar chroniony w postaci parku narodo-
    wego. Choć pozostało sporo mniejszych enklaw, które zasłu-
    gują na ochronę rezerwatową.
    Jeszcze nie wiadomo, co będzie z lasem, o który upomniała
    się Olga Tokarczuk. Wycinka została odroczona „co najmniej
    do jesieni”. Leśnicy napisali o tym noblistce: „Będziemy za-
    szczyceni, mogąc spotkać się z Panią i wspólnie poszukać
    rozwiązań”. Tylko czy nie lepiej byłoby rozwiązać wreszcie
    problem systemowo?
    RYSZARDA SOCHA


Według badania Kantar
80 proc. Polaków uważa, że nowe
parki narodowe i inne formy ochrony
przyrody powinny w Polsce powstawać.
Takiego zdania jest 74 proc. wyborców
PiS i 88 proc. wyborców PO. A więc jest
to cel, który bardziej łączy, niż dzieli.

© ANDRZEJ STAWIŃSKI/REPORTER
Free download pdf