Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

ilustracja mirosław gryń


[ SPOŁECZEŃSTWO ]


J


ola i Piotr zakochali się przy pra-
cy. Byli wówczas pracownikami
montażowymi przy produkcji
ekologicznych podpałek do gril-
la. Miłość od pierwszego wej-
rzenia, mówi Jola. Wiedziałem, że to ta
jedna jedyna, mówi Piotr.

ŻYCIE – nagle nastąpił szereg zda-
rzeń życiowych, takich jak: śmierć ma-
tek obojga zakochanych (dwa pogrzeby
w jednym 2017 r.), wprowadzenie się Joli
do Piotra, przeniesienie Piotra z pod-
pałek na stanowisko podkuchennego
decyzją kierownictwa Ośrodka Rehabi-
litacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego
Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób
z Niepełnosprawnością Intelektualną
(PSONI), koło w Biskupcu.
Ona ma dziecięce porażenie mózgowe,
jeździ na wózku inwalidzkim. On cho-
ruje norfirię. Mają orzeczone „upoa p -
śledzenie umysłowe w stopniu lekkim”.
Dlatego kiedy chcieli się pobrać, niechcą-
cy poruszyli systemową lawinę urzędni-
czdową io-są psychiatryczno-psycholo-
giczną, która sypie się na nich już prawie
dwa lata. Sprawdza się, czy powinni
zostać mężem i żoną. Dla ich dobra, jak
wszędzie słyszą. Zakochani nie są ubez-
własnowolnieni, telewizję, gazety i Hel-
sińską Fundację Praw Człowieka zawia-
domili sami.

MARCIN KOŁODZIEJCZYK

Więzy przedmałżeńskie


W Biskupcu dwoje dorosłych ludzi chce wziąć ślub, ale prawo im nie pozwala.


JOLA – 35 lat, mózg związku. Skończy-
ła publiczną podstawówkę, gimnazjum,
zrobiła papiery asystenta biurowego,
biegle posługuje się komputerem. Pisze
wiersze, pisma sądowe, ogarnia domo-
we rachunki, wyszywa. Planuje kolejne
kroki batalii o ślub, bo nie odpuści. Prze-
czesuje internet, kontaktuje się z prawni-
kami, bierze udział w programach tele-
wizyjnych. Nie jesteśmy z Piotrem gorsi
od pełnosprawnych, mówi, i nie widzę
powodu, żeby nas wykluczać z normal-
nego życia. Pisma do sądu kończy wła-
snym wierszem pt. „Ktoś”: „Bo szczęście
to mieć/Kogoś blisko/I zacząć z nim bu-
dować/Prawdziwe, rodzinne ognisko”.
Jola marzy o dziecku.

PIOTR – 36 lat, siła. Skończył podsta-
wówkę iurs gastronomiczny. Codzien k -
nie znosi i wnosi Jolę do ich mieszkania
na pierwszym piętrze. Sprząta, gotuje.
Wychowywała go matka lub też, jak
twierdzi Jola, matka trzymała go pod klo-
szem. Piotr przytakuje: to Jola mi poka-
zuje, jak żyć. Wzruszające są listy Piotra
do sądu: nie znam wartości pieniądza,
ponieważ nikt mnie tego nie nauczył;
piszę może trochę z błędami, ponieważ
mylę literę t z literą d i literę p z literą b.
Nikt nie jest idealny, pisze do wysokiego
sądu Piotr, wszyscy popełniamy błędy,
do końca życia na tych błędach się uczy-
my. I jeszcze: od urodzenia niesiemy
z Jolą krzyż w postaci naszych chorób,
a wy, dopóki was nie spotka choroba,

widzicie tylko paragrafy i kodeksy. Sądu
to nie wzrusza.

MIESZKANIE – dwa pokoje z kuchnią
i łazienką, 57 m kw. powierzchni użyt-
kowej, skanalizowane. Jasne ściany,
słoneczne okna. Odnowione i wyposa-
żone z kredytu, który wzięła Jola, oraz
z pieniędzy sprezentowanych przez
jej rodzinę. Po śmierci mamy Piotra
mieszkanie było zadłużone. Jolka się
wprowadza i jest między zakochanymi
poważna rozmowa. On: po co tu ze mną
jesteś, jak ja mam długi i nie radzę sobie?
Ona: nawet jakbyśmy mieli suchy chleb
jeść, to przecież mamy siebie. Ale trzeba
przyznać, były i kłótnie. Ona tłumaczy-
ła, że nie można żyć ponad stan. On się
buntował, bo dopiero się uczy pieniędzy.
Trochę się wydzierali. Teraz Piotr mówi:
Jola wzięła stery w swoje ręce i dobrze.
I jako mąż łazi po mieszkaniu z konewką,
podlewając pięknie utrzymane kwiaty,
które żona nazywa dziećmi swojej ko-
chanej, zmarłej mamy. Tytułują się per
mąż i żona – w domu nikt im nie zabroni.

ŚLUB – czerwiec 2018 r., idą do Urzę-
du Stanu Cywilnego w Biskupcu ustalić
termin, co traktują jako formalność. Nie
będą kłamać, kładą na biurku urzędniczki
papiery o upośledzeniu w stopniu lekkim.
Machina ślubno-weselna w głowach już
na pełnych obrotach – suknia, garnitur,
lokal, przyszłe szczęście. Niespodziewa-
nie język ślubny ulega paragrafalnemu.
Free download pdf