Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

Urzędniczka wytacza machinę przepi-
su – Kodeks rodzinny i opiekuńczy, pa-
ragraf 5. Co oznacza: kieruje się sprawę
do sądu celem orzeczenia „zasadności ist-
nienia okoliczności wyłączającej zawarcie
zamierzonego małżeństwa”. Co po ludzku
znaczy: system sobie was obejrzy. Jola pła-
cze, Piotr pogubiony.


OŚRODEK – siódmy największy zakład
pracy w Biskupcu. Instytucja, która wy-
wodzi się z oddolnego ruchu rodziców
dzieci niepełnosprawnych intelektu-
alnie – jej początki sięgają 1963 r. Bi-
skupieckie koło PSONI obsługuje pięć
powiatów i osiem gmin. Każdego dnia
służbowe samochody koła, wożące pod-
opiecznych między domami a ośrod-
kiem, pokonują 1,2 tys. km. Fachowa siła
na etacie – rehabilitanci, opiekunowie,
psychiatrzy, psychologowie. W zarzą-
dzie rodzice niepełnosprawnych, zna-
jący temat w szczegółach praktycznych.
Czyste, białe korytarze. Specjalne pro-
gramy rozwojowe i społeczne. Terapia
pracą i sztuką. Floryści, plastycy, kraw-
cy, kucharze, wytwórcy ekopodpałek
grillowych – co sala, inny świat – każdy
produkt na sprzedaż. Godność wyni-
kająca z zarobków. Piotr trafił tu jako
dziecko, mama go przyprowadziła. Jola
przyszła 13 lat temu. Nim zamieszkała
z narzeczonym, ośrodkowe auto woziło
ją na trasie Biskupiec–Bisztynek, 30 km
dwa razy dziennie.
Nagle zjawiła się miłość w sali podpał-
kowej. Z miłością zwykłe pytania i opo-
wieści zakochanych par – jak się traktu-
ją, czy dają radę, jak żyją dniem i nocą



  • dyskretne rozmowy z ekipą ośrodka.
    Nie ma tajemnic. Jola i Piotr, mówi Piotr
    Kubarewicz, kierownik tutejszego Za-
    kładu Aktywności Zawodowej, są dla
    nas jak rodzina.
    Pogrzeb mamy Piotra – ośrodkowa
    rodzina idzie za trumną. Później, gdy
    System wyciąga po Piotra swe automa-
    tyczne macki, ośrodek ratuje go przed
    zesłaniem do DPS. Dopóki zakochani
    pracują przy podpałkach oraz w kuchni,
    zarabiają i stać ich na utrzymanie domu.
    Ale w 2020 r., po lutowym procesie są-
    dowym, Jola i Piotr obrażają się na ośro-
    dek. Rzucają pracę. Wykasowują z Fa-
    cebooka. Znikają w czterech ścianach.
    Ośrodek martwi się o nich i prosi, żeby
    napisać w artykule: czekają na Jolę i Pio-
    tra ztwartymi o ramionami.


TELEWIZJA – na ten pomysł wpada
Jola. Uważa, że sami z Piotrem nie dadzą
rady w walce z sądami o małżeństwo. Te-
lewizja ma pomóc. Jola przechodzi fazę
buntu, a Piotr, mniej rezolutny wobec
życia, zaraża się od niej. Nie mogę pojąć,


mówi żona, dlaczego niby mam się spo-
wiadać z naszych intymnych spraw obcym
ludziom! No właśnie, mówi mąż, nie jeste-
śmy gorsi od pełnosprawnych.
Biegli z zakresu psyche wypytują o czę-
stość stosunków na tydzień. O stosunek
do stosowania antykoncepcji. O stosunek
do posiadania dzieci. Stosunek do pienią-
dza, do czystości, do pracy. Na marginesie:
Jola mówi, że produkcja podpałek do gril-
la ją odmóżdża, upychanie patyczków
w drewnianych walcach ze sznurkiem
jako lontem do podpalania, Boże jedyny!
Chciałaby od życia więcej – ślubu, dziecka.
Czuje się spętana niewidzialnymi więzami,
społeczeństwo atakuje jej i Piotra wolność.
Wciąż zapewniając, że to dla ich dobra. Tak
jest, potwierdza Piotr, mamy swoją god-
ność. I dodaje: kocham cię, żono. A ona:
ja ciebie też, mężu.
W kwietniu 2019 r. specjaliści psychia-
trzy potwierdzają u zakochanych „upośle-
dzenie umysłowe w stopniu lekkim”. Jola
ma według nich ubogi zasób wiedzy ogól-
nej, reguły społeczne zna i rozumie w ogra-
niczonym zakresie. A Piotr żyje z obniżoną
zdolnością do podejmowania życiowych
decyzji – nie sprawdza się w rozumowaniu
przyczynowo-skutkowym. Sąd rozważa
możliwość wzięcia przez nich ślubu, ale
także ryzyko ewentualnego posiadania
przez małżeństwo dziecka. E tam, Jola
prycha, gdy się zdenerwuje, tak jakbyśmy
nie mogli mieć dziecka bez ślubu.
Natomiast w TV wszystko jest OK. Para
jest w centrum zainteresowania. Zapra-
sza się w ich sprawie do studia gadające
głowy z ministerstwa i z duchowieństwa.
I gada się o Joli i Piotrze siedzących obok
jako o casusie, podkreślając jednocześnie,
że to nie o nich, tylko ogólnie.
W jednym z show zakochani z Biskupca
mogą wybrać na koszt stacji ślubną suk-
nię i garnitur. Mikrofon czule zbiera i na-
głaśnia pełen nieudawanego wzruszenia
płacz Joli. Od obecnego w studiu księdza
Stanisława Jurczuka, prezesa Katolickiego
Stowarzyszenia Niepełnosprawnych, Jola


  • w stroju panny młodej – dowiaduje się,
    że w kościele też poddani byliby proce-
    durze ustalania, czy mogą zawrzeć mał-
    żeństwo. W prawie kanonicznym brzmi
    to nawet brutalniej niż w świeckim: orzeka
    się, czy są, czy nie są „pozbawieni wystar-
    czającego używania rozumu”.


SŁOWA – w sprawie ślubu Joli i Pio-
tra wszędzie padają albo wielkie, albo
ustawowe. Wielkie to: ochrona dziecka,
rodziny, rodzicielstwa, macierzyństwa.
Mimo że żadne z tych słów faktem-cia-
łem się jeszcze nie stało. Na sformuło-
wania Kodeksu rodzinnego wszyscy roz-
mówcy się oburzają – ośrodek, prawnicy,
dziennikarze. Są to słowa stare – 1964 r.


  • co ma usprawiedliwiać ich dosadność.
    „Nie może zawrzeć małżeństwa osoba
    dotknięta chorobą psychiczną albo nie-
    dorozwojem umysłowym”. I ustawowe
    pytanie klucz: czy stan umysłu zagraża
    małżeństwu lub zdrowiu potomstwa?
    W 2015 r. Adam Bodnar, rzecznik praw
    obywatelskich, zaskarżył ten paragraf
    do TK. Bo dyskryminujący, argumento-
    wał, krzywdzący i upokarzający. Bo na-
    rusza prawo do życia w rodzinie. „U jego
    podstaw leży motywacja eugeniczna, czyli
    utrudnianie prokreacji osobom niepełno-
    sprawnym” – cytowała rzecznika olsztyń-
    ska „GW”. TK odrzucił wniosek RPO.


OBIAD – Piotr zamówił dowóz z re-
stauracji Stara Kaflarnia na mieście, cho-
ciaż Jola mówi: daj spokój, ja ugotuję. On
na to honorowo: nie, żono, to moje uro-
dziny. No bo rzeczywiście – ma urodziny.
Przyjeżdża dwa razy schabowy z kartofla-
mi i surówką. I robi się nieco świątecznie,
Piotrowi odpuszcza nerw. W nim nerw się
tli na spokojnie, wewnętrznie. W Joli, eks-
trawertyczce, czasem wybucha słowami.
Mają żal, czują krzywdę. W lutym sąd
nie zgodził się na ich ślub. System zadzia-
łał bezbłędnie – od urzędniczki w USC,
która zgodnie z przepisami musiała skie-
rować sprawę ślubu do sądu, po wyrok,
który musiał zapaść dla ich dobra. Przez
zeznania ludzi z ośrodka, którzy musieli,
zgodnie z prawdą i prawem, podzielić się
wiedzą na temat pary podopiecznych.
Zabiegali o wyłączenie jawności – sąd się
nie zgodził. Na sali wybrzmiały jak gromy
sprawy intymne poruszane dotychczas
w kuluarach. Jak też sprawa młodzień-
czego wyroku w zawiasach Piotra.
Słuchały mikrofony, podpatrywały
kamery, poszło w Polskę. Piotr nie mógł
słuchać, wyszedł. Jola nie zdołała uciec
na wózku, płakała. Potem na korytarzu
podeszła do niej dziennikarka. Z pretensją
o zatajenie prawdy, gdy przygotowywała
materiał parę miesięcy wcześniej. Dobra,
mówi dziś Jola, zabierzcie sobie swoją bia-
łą, telewizyjną suknię ślubną, nie potrze-
buję od was nic!
Przez parę dni po wyroku Jola z Piotrem
mijali się w domu w milczeniu. Do pra-
cy już nie chodzili. Któregoś dnia Jola jak
zwykle zebrała się w sobie, siadła do kom-
putera, napisała do prawnika z interneto-
wego serwisu. Okazało się, że wyrok Piotra
dawno już uległ zatarciu i nie powinien
być cytowany na sali sądowej.
Jola i Piotr złożyli apelację. Teraz szukają
nowej pracy. Rozpuścili wici na Facebooku.

O problemach prawnych związanych z życiem
seksualnym i rodzinnym osób z niepełnosprawnościami
intelektualnymi pisaliśmy również w tekście
„Niepoprawny seks” w POLITYCE 5.
Free download pdf