Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

bibliografii, konspektu i samej pracy
na 70 stron. W cenę wchodzi sprawdze-
nie jej wystemie antyplagiatowym oraz s
korekta. Tekst ma być wysyłany rozdzia-
łami, ałatność p ratalna.
Ale nic za darmo! Żeby współpraca zo-
stała rozpoczęta, trzeba zapłacić 30 proc.
całości. W mailu jest informacja o planie
rozłożenia pozostałych płatności i wy-
syłki rozdziałów. Firma idzie klientowi
na rękę, jedynie pytanie o CV i wykształ-
cenie ewentualnego autora, a także
dociekanie, jakie prace napisał w prze-
szłości, pozostaje bez satysfakcjonującej
odpowiedzi. Musi wystarczyć informa-
cja, że firma „jest poważna” i przydziela
klientom osoby „wyspecjalizowane i wy-
kształcone w danym kierunku”.
Trzecia firma (kontakt też przez for-
mularz zgłoszeniowy w internecie) jest
najdroższa. Tu za 70 stron tekstu li-
czą sobie aż 3300 zł. Chyba zdają sobie
sprawę, że cena może być zaporowa,
bo wailu znajduje się dopisek: „Proszę m
pamiętać, że jako nieliczni gwarantuje-
my niezmienność ceny”. I tu aby podjąć
współpracę, mamy wpłacić jedną trze-
cią kwoty. W zamian zapewniają pomoc
specjalisty z tytułem magistra lub dokto-
ra oraz gwarancję jakości tekstu.
Jakie to gwarancje? Otóż wszystkie
prace, według zapewnień, piszą dokto-
ranci lub doktorzy. W przypadku nieza-
dowolenia ze współpracy można zmienić
redaktora. Jeśli tekst okaże się marnej
jakości, zwrot pieniędzy nie wchodzi
jednak w grę. Ale nie ma się co martwić



  • „lepiej nikt nie napisze”.


Z O S I A124
Są strony jeszcze bardziej rozbudo-
wane. Na jednej z nich wisi informacja,
że redaktorzy są w stanie wywiązać się
ze zleceń na niemal każdy temat. Żeby
dostać ofertę, trzeba założyć konto, czyli
podać swój adres mailowy, rodzaj pracy,
jaką chcemy zamówić (do wyboru są nie
tylko prace dyplomowe, ale też recenzje,


prezentacje, referaty itp.), liczbę stron
i (jeśli już takiego mamy) preferowane-
go redaktora. Trzeba też sprecyzować
zamówienie i podać termin realizacji.
Nas interesuje cała praca magisterska,
tak żeby po jej obronie zostać dyplomo-
wanym dziennikarzem. Ofertę składa
Zosia 124 (nick zmieniony). Jako klienci
możemy się o Zosi czegoś dowiedzieć.
Jest zarejestrowana na stronie od sześciu
lat. Co prawda jej wykształcenie nie od-
powiada kierunkowi naszych studiów.
Jednak za wyborem Zosi przemawia to,
że zrealizowała już ponad 800 zleceń. Jej
rzetelność oceniona jest na 100 proc. Ter-
minowość – ponad 90. Zosia – jak wynika
z jej profilu – z dziennikarstwa napisa-
ła już kilkanaście prac. Cena to prawie
2500 zł. Ale nowi klienci mogą liczyć
na zniżki. Można też dostać próbkę pra-
cy za darmo.
Zosia działa ekspresowo, bo po go-
dzinie przesyła konspekt. Poprosiliśmy
prof. Janusza Adamowskiego, dziekana
Wydziału Dziennikarstwa UW, o ocenę.
Profesor z góry uprzedził, że każdy pro-
motor ma własne oczekiwania i wyma-
gania. Ze swojej perspektywy stwierdził
jednak, że tego konspektu by nie przyjął:
„Jest bardzo chaotyczny i – rzekłbym też


  • nie do końca merytorycznie popraw-
    ny”. Zosia dostała informację, że pro-
    motor nie przyjął konspektu. Obiecała
    przygotować nowy w ciągu kilku dni,
    ale kontakt się urwał.


KARA
Zunktu widzenia prawa klient jest p
na gorszej pozycji. Karalne jest przypi-
sanie sobie autorstwa cudzego tekstu
i poświadczenie nieprawdy (student
przed obroną podpisuje oświadczenie,
że jest autorem danej pracy). Na pod-
stawie art. 272 Kodeksu karnego grozi
za to do trzech lat ograniczenia wolności
itrata tytułu u zawodowego.
Autorzy zamawianych prac mogą być
karani tylko za pomoc w dokonaniu

czynu zabronionego. Tyle że trzeba im
najpierw udowodnić, że na pewno znali
przeznaczenie pracy, którą piszą. Czasa-
mi bronią się, np. informując na swoich
stronach lub w wiadomościach prywat-
nych, że przygotowane przez nich teksty
są jedynie wzorami pracy dyplomowej
na dany temat. Poza tym portale zawie-
rają w regulaminach punkt, że zamówio-
ne prace mogą być wykorzystane tylko
w sposób nienaruszający prawa autor-
skiego iodeksu K karnego.
Jedna z klientek portalu piszącego
prace zgłosiła na policji, że sprzedano jej
plagiat. Po kilku dniach dostała powia-
domienie o braku znamion podejrzenia
przestępstwa. Policja poinformowała
jednak uczelnię, a wobec kobiety zostało
wszczęte postępowanie dyscyplinarne.
Jednak oszukiwanie klientów nie jest
częste. Portalom zależy na zadowole-
niu ludzi korzystających z ich usług.
Istnieją fora oceniające ich działalność,
a studenci przestrzegają tam przed re-
daktorami, którzy nie zrealizowali za-
mówienia mimo wpłaty albo sprzedali
komuś plagiat.
Oczywiście oszukują nie tylko auto-
rzy, ale również klienci. Jedna z autorek
przyznała w rozmowie z POLITYKĄ,
że pracuje dla portalu, bo dzięki temu
zwiększa swoje szanse na otrzymanie
zapłaty – obowiązują tu ścisłe reguły.
Płaci się przelewami po przesłaniu ko-
lejnego rozdziału i nie ma dużo miejsca
na negocjacje.
Autor singiel jest narażony na większe
ryzyko. Klienci negocjują odroczenie
spłat, wolą spotkać się osobiście, bo prze-
lew bankowy to ślad przestępstwa. Mimo
ryzyka ogłoszenia autorów niezrzeszo-
nych wciąż się pojawiają. Znaczną grupą
wśród nich są doktoranci. Niektórzy na-
wet nie dbają o anonimowość. Zdarzają
się ogłoszenia z imieniem i nazwiskiem
oraz nazwą uczelni. W takich przypad-
kach pisanie prac jest zazwyczaj tylko
jedną z oferowanych usług i rzadko
REKLAMA
Free download pdf