Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

[ RYNEK ]


eksporterem, i to niezwiązanym żad-
nymi kartelowymi ustaleniami.



  • Rosjanie i Saudyjczycy zorientowali
    się, że kiedy oni redukują wydobycie, żeby
    bronić cen, to najlepiej wychodzą na tym
    Amerykanie, bo rośnie ich udział w świa-
    towym rynku ropy. Obniżając ceny, posta-
    nowili uderzyć w czuły punkt Ameryka-
    nów – koszt wydobycia. Przy cenie niższej
    niż 40 dol. za baryłkę finansowanie poszu-
    kiwań na polach łupkowych przestaje się
    opłacać, więc spadnie liczba nowych od-
    wiertów i amerykańska produkcja będzie
    się kurczyć – wyjaśnia dr Adam Czyżewski,
    główny ekonomista PKN Orlen. Dodaje,


że specyfika technologii łupkowej polega
na tym, że większość ropy ze złoża wydo-
bywa się w ciągu dwóch lat, więc koniecz-
ne są ciągłe inwestycje w nowe odwierty.
Amerykański sektor łupkowy jest dość
rozdrobniony, a firmy potężnie zadłu-
żone. By je ratować, prezydent Trump
obiecał, że Strategiczna Rezerwa Naftowa
(SPR) kupi „dużo ropy po dobrej cenie”.
W rzeczywistości rząd USA może zma-
gazynować w podziemnych zbiornikach
jeszcze 92 mln baryłek, ale zapłaci nor-
malną cenę rynkową. Na dłuższą metę
problemu to nie rozwiąże. Dlatego ame-
rykańskim nafciarzom puszczają nerwy.
Harold Hamm, amerykański miliarder,
niedoszły sekretarz ds. energii (odrzucił
ofertę Trumpa), którego fortuna pochodzi
z łupków, zapowiedział, że złoży skargę
na Arabię Saudyjską z powodu dumpingu.
Będzie domagać się nałożenia na Saudyj-
czyków karnych ceł.
Poza Amerykanami na wojnie ceno-
wej mogą ucierpieć inni producenci.


Szczególnie niepokojący będzie jej wpływ
na najbiedniejsze kraje żyjące z ropy. Irak,
Iran, Wenezuela, Sudan, Algieria, Azerbej-
dżan, Libia, Brunei, Nigeria – w każdym
z tych państw radykalny spadek wpływów
eksportowych grozi mniejszymi lub więk-
szymi wstrząsami, a w niektórych wypad-
kach nawet katastrofą humanitarną.
Ucierpi wydobycie ze złóż podmorskich
czy z piasków bitumicznych, które są
dużo droższe niż z tradycyjnych odwier-
tów na lądzie, więc koncerny działające
na Morzu Północnym czy w Zatoce Mek-
sykańskiej znajdą się poniżej progu ren-
towności. Komentatorzy zwracają uwagę,

że w tych warunkach także rosyjskie kon-
cerny, szykujące się do eksploatacji złóż
za kręgiem polarnym, mogą odłożyć
to na dalszą przyszłość, bo to dość kosz-
towna sprawa. Generalnie wojna ceno-
wa, jeśli potrwa dłużej, zamrozi wiele
inwestycji w poszukiwanie i wydobycie,
co w przyszłości może spowodować spa-
dek podaży.

Polska jako konsument na taniej ro-
pie może skorzystać. Skorzystają też
Orlen i Lotos, choć na ich wynikach fi-
nansowych odbije się to niekorzystnie,
bo swoje zapasy ropy będą musiały przeli-
czyć po nowych cenach i wyjdzie, że sporo
im w kasie ubyło. Wprawdzie superoferta
Saudyjczyków skierowana jest do stałych
odbiorców, a Orlen od Saudi Aramco ku-
puje niezbyt wiele (60 proc. z Rosji, reszta
z innych źródeł, w tym z Arabii Saudyj-
skiej), ale i Rosjanie ceny obniżą.
Dlatego informacje o taniejącej ropie
rozbudziły nadzieje kierowców na tanie

paliwa. Jednak kilkunastogroszowe spad-
ki cen na stacjach są nieproporcjonalne
do tych, jakie notowane są na rynku ropy.
Przyczyna tego jest prosta: ponad poło-
wę ceny, jaką płacimy przy dystrybuto-
rze, stanowią podatki, które ustalane są
kwotowo (za wyjątkiem VAT). Wszelkie
zmiany kosztów produkcji nie mają więc
w praktyce przełożenia na cenę detalicz-
ną. Druga przyczyna, dla której zmiany są
niewielkie, wynika z tego, że cena ropy ma
tylko pośrednie znaczenie dla cen paliw.
Z każdej baryłki ropy muszą powstać dzie-
siątki produktów od najcenniejszych ben-
zyn i oleju napędowego, przez rozmaite
odmiany cięższych produktów naftowych
i petrochemicznych, na asfalcie kończąc.
Każdy z nich ma swój rynek i rządzi się od-
rębnymi regułami podaży i popytu.
Dla paliw silnikowych punktem od-
niesienia nie są giełdowe notowania cen
ropy, ale paliw. A te nie zachowują się
identycznie jak ropa. Działa tu prosty me-
chanizm: Orlen sprzedaje zawsze swoje
paliwa po najwyższej cenie, jaką może
osiągnąć bez wywoływania zwiększonego
importu paliw. A ponieważ polski rynek
jest dość mocno izolowany, to monopo-
listyczna renta koncernu (zwana w do-
kumentach „silną premią lądową”) jest
odpowiednio wysoka.


  • Mamy dziś bardzo szczególną sytuację.
    Pandemia koronawirusa zdławiła popyt,
    więc rynek nie reaguje w sposób typowy,
    bo obniżenie ceny paliw nie doprowadzi
    do wzrostu sprzedaży. Rafinerie w wie-
    lu krajach, borykając się z malejącym
    popytem na paliwa i produkty naftowe,
    ograniczają przerób i kupują mniej ropy.
    Ponieważ wydobycie jest wciąż opłacal-
    ne, podaż ropy, zamiast maleć, wzrasta
    i w konsekwencji cena spada i rosną za-
    pasy. Cena ropy już niebawem może dojść
    do 10 dol. za baryłkę, bo przy coraz niższej
    cenie w kontraktach terminowych taka
    cena jest potrzebna, by skłonić do maga-
    zynowania ropy na dużą skalę – wyja-
    śnia dr Czyżewski.
    Orlen nie musi jeszcze redukować pro-
    dukcji, bo polski rynek zwalnia powoli.
    Potrzebuje zresztą więcej paliw, niż płoc-
    ka i gdańska rafinerie razem wytwarza-
    ją. W efekcie w normalnych warunkach
    Orlen i Lotos importują gotowe paliwa.
    A teraz mogą importować mniej.
    Orlen i Lotos, jeśli dziś w ogóle obni-
    żają ceny, to bardziej ze względów poli-
    tycznych, bo w czasie kampanii wybor-
    czej tego się od nich wymaga. Tyle że dziś
    spadek cen paliwa nie spowoduje wzrostu
    popytu, bo tu winowajcą jest koronawi-
    rus. Kto musi jeździć, jeździ, kto siedzi
    w domu, ten nie zacznie jeździć, nawet
    gdy benzyna będzie po 2 zł.
    ADAM GRZESZAK


Informacje o taniejącej ropie rozbudziły nadzieje
kierowców na tanie paliwa. Jednak kilkunastogroszowe
spadki cen na stacjach są nieproporcjonalne do tych,
jakie notowane są na rynku ropy. Przyczyna tego jest
prosta: ponad połowę ceny, jaką płacimy
przy dystrybutorze, stanowią podatki.

© GET T Y
Free download pdf