Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

[ ŚW IAT ]


tylko opóźni zachorowania i jednocześnie doprowadzi do ich
kumulacji w późniejszym terminie, czego nie wytrzyma nawet
najlepsza służba zdrowia na świecie.
Drugi brytyjski argument przeciwko strategii kontynentalnej
związany był z tzw. zmęczeniem behawioralnym (behavioral
fatigue). Według tej teorii tak fundamentalna zmiana ludzkich
zachowań, jak w przypadku reguły społecznej izolacji, nie powie-
dzie się za pomocą zakazów i kar, bo ludzie się znudzą i nie będą
ich przestrzegać. A jeśli takich znudzonych będzie dużo, liberalne
państwo nie ma środków, aby ich wszystkich przymusić. Część
ekspertów było przekonanych, że ta pierwotna strategia Johnso-
na, polegająca raczej na perswazji, będzie dużo skuteczniejsza
niż model kontynentalny oparty na zakazach i karach.
Czy rzeczywiście będzie – tego się już prawdopodobnie nie do-
wiemy. W zeszły poniedziałek premier Johnson poddał się presji
liczb, „wyników” i „klasyfikacji medalowej”. Przyznał, że potrzeb-
ne są „drastyczne środki”, i zaapelował do Brytyjczyków o po-
zostanie w domach. W środę ogłosił też, że z końcem tygodnia
w całej Wielkiej Brytanii zostaną zamknięte szkoły i przedszkola.
A dwa dni później zamknął również puby, kawiarnie i restauracje.
Cała ta dyskusja o skuteczności różnych strategii i samego
państwa w walce z koronawirusem trwa jeszcze na ogólniej-
szym poziomie: autokracja czy demokracja? Przypadek Chin
(o którym piszemy na s. 45 ) pokazał, że o ile tak silne państwo
chyba powstrzymało rozwój epidemii, o tyle w sumie boha-
tersko walczy z problemami, które samo sobie stworzyło, jak
napisałby Stefan Kisielewski. Poza tym jego metody – np. wysy-
łanie dronów, aby autonomicznie mierzyły temperaturę prze-
chodniom czy dezynfekowały z powietrza zagrożone miejsca,
nie mówiąc już o zamknięciu w domach 50 mln obywateli – są
raczej niedostępne dla demokracji.
Po przeciwnej stronie tego spektrum skuteczności są Stany
Zjednoczone. Przy czym, jak twierdzi znany politolog i publi-
cysta CNN Fareed Zakaria, reakcja Donalda Trumpa na obecny
kryzys zawiera w sobie wszystkie złe cechy autokracji i demo-
kracji, mieszając w sobie brak transparentności i przywództwa.
Prezydent USA najpierw świadomie obniżał poziom gotowości
państwa na podobne kryzysy, obcinając fundusze na walkę
z epidemiami. A gdy pojawił się już koronawirus, długo lekce-
ważył problem, zanim w ubiegłym tygodniu – znów, pod presją
liczb i tego, co już zrobili Europejczycy – zdecydował się na ra-
dykalne rozwiązania i zamknięcie granic.

3


Czy to zaostrzenie walki z koronawirusem po obu stro-
nach Atlantyku będzie skuteczne? Podstawowy problem
z taką oceną polega na tym, że wciąż nie wiemy, czy
to jest tylko kryzys epidemiczny, czy również kryzys systemu
opieki zdrowotnej. A to rozróżnienie ma swoją wagę, tak jak
w przypadku innych „naturalnych katastrof”, które wcale nie
są do końca naturalne. Choćby klęski głodu – współcześnie
pojawiają się one nie z powodu lokalnych nieurodzajów, ale
w wyniku zakłóceń w dystrybucji żywności, mimo globalnej
nadprodukcji. Powodzie niszczą ludzki dobytek nie dlatego,
że rzeki nagle przybierają, ale z powodu zabudowywania
stref zalewowych lub sztucznego zaniżania cen ubezpie-
czeń przeciwpowodziowych.
W tym kontekście choroba, którą wywołuje koronawirus,
nie jest niewyleczalna. Ale wiele systemów opieki zdrowotnej
nie jest w stanie jej wyleczyć. Dotychczas było to najbardziej
widoczne we włoskiej Lombardii. Tamtejsi lekarze wiedzą, jak
walczyć ze skutkami koronawirusa, choćby za pomocą respi-
ratorów. Ale ich szpitale nie były gotowe na przyjęcie tak wielu
pacjentów jednocześnie – z powodu braku łóżek, sprzętu i sa-
mych lekarzy. Chorzy trafiali na szpitalne korytarze, zaleczo-
nych wypychano jak najszybciej ze szpitali, aby zrobić miejsce

dla następnych. Lekarze i inni pracownicy medyczni padali
ze zmęczenia. Czy to wszystko wina koronawirusa, czy wielo-
letnich zaniechań inwestycyjnych we włoskiej służbie zdrowia?
Włochy są w tyle za innymi zachodnioeuropejskimi pań-
stwami, jeśli chodzi o liczbę łóżek na oddziałach intensyw-
nej terapii. Według OECD ten wskaźnik we Włoszech w 2018 r.
wynosił 2,6 łóżka na tysiąc obywateli. W Niemczech to jest
ponad 6 łóżek, we Francji – 3,2. Podobnie słabo wypada Italia
pod względem finansowania intensywnej terapii – 913 dol. per
capita, w porównaniu z 1506 dol. w Niemczech i 1338 dol. we
Francji. Ale np. gorzej niż we Włoszech było w Wielkiej Brytanii


  • 902 dol. per capita.
    Być może odpowiedzią jest fakt, że włoska i brytyjska służ-
    ba zdrowia, w znacznie większym stopniu niż np. francuska
    i niemiecka, są finansowane bezpośrednio z budżetu państwa.
    To jest odpowiednio 74 i 79 proc. Niemiecki i francuski system
    opiera się na przymusowych ubezpieczeniach zdrowotnych
    z różnym udziałem rządowych subsydiów, ale w obu przypad-
    kach nie przekraczają one 6 proc.
    Również w tym sensie koronakryzys jest testem dla państwa.
    I nie ma to wiele wspólnego z tym, jak bezwzględnie rządy będą
    egzekwować kwarantanny, ile granic zamkną i na jak liczne
    zgromadzenia będą pozwalać. Najważniejsze decyzje zostały
    podjęte dawno temu, przy konstruowaniu systemu opieki zdro-
    wia. Z tej perspektywy również zachodnie demokracje boha-
    tersko dziś walczą z problemem, który same sobie stworzyły.


4


Koronakryzys niewątpliwie przypomina, że państwa
wciąż są głównymi aktorami w polityce międzynarodo-
wej. A przecież od lat narastała narracja, że tę pozycję
powoli przejmują od nich organizacje międzynarodowe, kor-
poracje, terroryści i tzw. rynki. Miały one stopniowo ograni-
czać suwerenność państw i ostatecznie wysłać je na śmietnik
historii. Tyle że przy okazji każdego kryzysu ludzie znów liczą
na państwo – że zapewni im bezpieczeństwo, a po wszystkim
posprząta i przywróci normalność.
Ten ostatni kryzys mówi też „sprawdzam” populizmowi, któ-
ry opierał się na założeniu, że tzw. nos lub instynkt polityka sta-
nowią wyższą mądrość niż wiedza ekspercka. A tu znów liczą
się kompetencje i nawet mistrzowie populizmu, jak Johnson
czy Orbán, pokazują się w gronie ekspertów, aby podeprzeć
swoje kryzysowe decyzje nauką. Do jakiej zmiany doszło, niech
świadczy to, że jeszcze dwa, trzy miesiące temu ci sami po-
puliści uważali istnienie niezależnych instytucji eksperckich
za gwałt na woli i mądrości ludu.
Problem w tym, że sami eksperci medyczni nie zakończą koro-
nakryzysu – przy takiej skali muszą to zrobić politycy. Tylko gdyby
ich nadrzędnym celem było zduszenie epidemii, już w lutym za-
stosowaliby się do zaleceń epidemiologów: zamknęliby granice,
odseparowali podejrzanych nosicieli, skasowali imprezy masowe,
nakazali wszystkim siedzieć w domu. Najtrudniejsze są jednak te
decyzje, których niezbędności nie można dowieść w momencie,
kiedy muszą być podjęte. Ludzie – bez tysięcy zachorowań i setek
zgonów do sprawdzenia na żywo w internecie, nie w odległym
Wuhan, ale blisko, za miedzą, gdzie jeszcze do wczoraj było bez-
piecznie – nie zrozumieliby tych obostrzeń. A więc przegapiony
został moment, kiedy naprawdę były potrzebne. Wtedy rządy
poniosłyby jednak ogromne koszty polityczne, aby zachować
status quo – bez realnych zysków. Więcej: z realną stratą.
Dlatego nie ma żadnych państwowych strategii. Jest tylko
spóźniona, reaktywna polityka – nawet jeśli to, co mówią po-
litycy w Chinach, USA czy Europie, nosi pozory naukowości.
Pod tym względem autokracje i demokracje nie różnią się już
między sobą. Wszędzie politycy robią tylko tyle, ile muszą.
ŁUKASZ WÓJCIK
Free download pdf