Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

[ ŚW IAT ]


wcześniej. W połowie marca były dni,
gdy Chińczycy przestali notować przy-
padki krajowych zachorowań. Nowe
stwierdzenia dotyczyły tylko osób przy-
jeżdżających z zagranicy.
Nie po to utrzymuje się jedną z naj-
większych machin propagandowych
na świecie, by przepuścić taką okazję.
Chiny próbują więc przekuć dotychcza-
sowy kryzys w szansę, poprawiać wize-
runek Państwa Środka, powiększać jego
soft power, ciułać miękką siłę. Powodo-
wać, hiny lepiej się kojarzyły, inspiby C -
rowały. By były utożsamiane z potęgą,
jako superważne ogniwo gospodarcze,
technologiczne, cywilizacyjne, a teraz
także medyczne. Wykorzystujące rów-
nież osiągnięcia swojej tradycyjnej me-
dycyny. Zupką z ziół, pomagającą ponoć
w chorobach płuc, zawierającą m.in.
cynamon i korzeń lukrecji, pojono prze-
cież zdecydowaną większość pacjentów
uznanych za ozdrowieńców.



  • Żyjemy w epoce opowieści rywalizu-
    jących o umysły i serca – uważa Yasushi
    Watanabe, profesor tokijskiego uniwer-
    sytetu Keio, specjalizujący się w zagad-
    nieniach dyplomacji publicznej i mięk-
    kiej siły–. Państwa starają się przekonać,
    że to ich opowieść jest ważniejsza. Od niej
    zależy bowiem, na co położy się nacisk
    w percepcji, interpretacji siły militar-
    nej i ekonomicznej poszczególnych kra-
    jów. Chiny próbują więc tego, co udało
    im się po epidemii SARS prawie dwie
    dekady temu: snują narrację luźno szty-
    mującą z rzeczywistością.
    Chodzi więc o zagadanie niedocią-
    gnięć, nowe naświetlenie faktów, przepi-
    sanie przeszłości. – Priorytetem nie było
    opanowanie samej epidemii, ale usunięcie
    problemów mogących podważyć zaufanie
    do partii jako sprawnego zarządcy – uwa-
    ża dr Marcin Przychodniak, były dy-
    plomata i analityk Polskiego Instytutu
    Spraw Międzynarodowych. Już w grud-
    niu było wiadomo, że nowy wirus istnieje
    i zaraża ludzi, ale trzymano to w tajem-
    nicy, co wywołało stan klęski nie tylko
    w prowincji Hubei, ale w całym kraju.
    Według dr. Przychodniaka, gdy tylko
    uznano, że sytuacja jest poważna, uru-
    chomiono wszystkie zasoby, włącznie
    ze sztuczną inteligencją, cenzurą i kwa-
    rantanną milionów. – Przy czym nawet
    w chińskich warunkach wszelka blo-
    kada ma swoje ograniczenia. Owszem,
    to państwo totalitarne z możliwościami
    działania dużo bardziej rozwiniętymi
    niż demokracje. Natomiast brak zaufania
    Chińczyków do instytucji państwowych
    i partyjnych sprawia, że pociągnięcia
    władz nie zawsze są tak skuteczne.
    Na budowanie swojego wizerunku
    Chiny, czy też partia komunistyczna,


codziennie wydają miliardy. Pieniądze idą
na trzymanie za twarz całej przestrzeni in-
formacyjnej w kraju, także w internecie.
Wędrują m.in. na anglojęzyczną telewizję,
objaśniającą światu chiński punkt widze-
nia. Wydaje się je też na sieć pół tysiąca In-
stytutów Konfucjusza, promujących język
i kulturę. Setki dyplomatów mają „żyć”
na swoim Twitterze, udzielać wywiadów
i doprowadzać, także na komercyjnych
zasadach, do publikacji prasowych przy-
chylnych dla Chin. W minionych latach
szczególnie w modzie był projekt nowe-
go jedwabnego szlaku, ukochane dziecko
sekretarza generalnego partii i przewod-
niczącego państwa Xi Jinpinga.

Filary propagandy
Komunikatom chińskiej propagandy
z czasów epidemii, zarówno tym krajo-
wym, jak i przygotowanym dla zagra-
nicy, przyjrzał się „New York Times”,
w tych dniach będący w ostrej kontrze
do władz w Pekinie, które właśnie wy-
rzuciły korespondentów dziennika.
„Times” twierdzi, że z tysięcy wiadomo-
ści wyłania się narracja oparta na trzech
filarach. Pierwszy polega na pielęgnowa-
niu optymizmu obywateli. Media przed-
stawiały sytuację epidemiczną w Hubei
i innych prowincjach w możliwie jasnych
barwach. Równolegle wyciszano sygna-
listów i cenzurowano media społecz-
nościowe, w których obywatele dawali
upust swoim emocjom, mówiąc i pisząc
m.in., że telewizja kłamie.

Przekaz państwowy został wzmoc-
niony przez głos ekspertów, najchętniej
zagranicznych i oczywiście chwalących.
Dzięki temu Ding Xiangyang, jeden
z najwyższych urzędników w rządzie
i frontman grupy, która zwalczała choro-
bę, mógł przypominać, że WHO, Świato-
wa Organizacja Zdrowia, uważa, iż „Chi-
ny przyjęły najodważniejsze, najbardziej
elastyczne i najbardziej proaktywne
środki zapobiegania i kontroli w historii,
zmieniły szybkie rozprzestrzenianie się
epidemii i zmniejszyły występowanie se-
tek tysięcy przypadków w całym kraju”.
Aplauz płynący z WHO uruchomił
podejrzenie, czy ta organizacja nie jest
przypadkiem pod zbyt silnym wpływem
chińskiego rządu. Argumentem ma być
następująca koincydencja: dyrektor ge-
neralny organizacji – Etiopczyk – ma am-
bicje polityczne w swojej ojczyźnie, a tak
się składa, że Etiopia uzależniona jest
od chińskiego wsparcia, stąd plotka, że dy-
rektor patrzy na Chiny łaskawszym okiem.
Drugi filar chińskiej narracji koncen-
truje się na ochronie wizerunku Chin.
Koronakryzys zaczął się od festiwalu
nieudolności i zaniechań, do których
przyczyniła się przede wszystkim ar-
chitektura systemu władzy i strach apa-
ratczyków przed popełnieniem błędu,
ogłoszeniem fałszywego alarmu. Kosz-
marnie wyglądają doniesienia o prze-
śladowaniu krytyków, w tym zaginięcia
dziennikarzy obywatelskich. Było więc
czemu się przeciwstawiać.

Teraz Chińczycy zaczęli już wychodzić z domów. Szanghaj, 18 marca.


© REUTERS/FORUM
Free download pdf