Feminizm miał się w Hiszpanii cał-
kiem nieźle od czasów demokratycz-
nych przemian z przełomu lat 70. i 80. :
to kobiety nazywane są największymi
zwyciężczyniami hiszpańskiej trans-
formacji. Poddane skrajnej opresji w cza-
sach reżimu Franco, kiedy nie mogły pra-
cować ani swobodnie się poruszać bez
zgody męża lub ojca, szybko wywalczyły
liberalizację prawa i obyczajów, dostęp
do rynku pracy i aborcji oraz obecność
w sferze publicznej. – Nie miałyśmy
wzorców, więc musiałyśmy improwizo-
wać, ale wyszło nam to całkiem nieźle
- mówiła podczas zeszłorocznej wizyty
w Polsce znana pisarka Almudena Gran-
des, rocznik 19 60.
Kwestie związane z równym trakto-
waniem wyraźnie posunęły się naprzód
za rządów José Luisa Rodrigueza Zapa-
tero (200 4 –1 1 ), który nie tylko powołał
do życia ministerstwo do spraw równo-
ści, ale miał też w swojej ekipie więcej
ministr niż ministrów, w tym ministrę
obrony, która obejmowała tekę, będąc
w zaawansowanej ciąży. To jego rząd
wprowadził też w życie ustawę o prze-
ciwdziałaniu przemocy na tle płciowym,
która, przy wszystkich niedociągnię-
ciach, przyczyniła się nie tylko do znacz-
nego spadku liczby ofiar, ale uczyniła
też przemoc wobec kobiet problemem
wagi państwowej.
Choć prawa kobiet były w Hiszpanii
całkiem dobrze chronione, w okolicy
2018 r. wydarzyło się coś na kształt re-
wolucji: feminizm stał się opcją więk-
szościową, tak w życiu społecznym, jak
i politycznym. 8 marca tamtego roku
w feministycznym strajku ogłoszonym
w całej Hiszpanii wzięło udział 5 mln ko-
biet (i mężczyzn). Rok później uczestni-
czek i uczestników było o milion więcej.
„Dwa lata temu dałyśmy czadu” – pisała
na początku marca na łamach interneto-
wego dziennika eldiario.es Andrea Liba.
„Ten dzień wyznaczył przed i po pod wie-
loma względami”.
Czynnikiem, który na niespotykaną
dotąd skalę zmobilizował Hiszpanki,
było pojawienie się na politycznej
scenie skrajnej prawicy, czyli Vox.
W wyborach parlamentarnych jesienią
2019 r. partia ta zdobyła 15 proc. głosów
i ma dziś w parlamencie 52 przedsta-
wicieli. Obecność Voxu „utrzymuje na-
pięcie i sprawia, że temat (feminizmu
- przyp. red.) nie znika z agendy” – prze-
konywała na łamach eldiario.es polito-
lożka Berta Barbet.
Paradoksalnie fakt, że w polityce po-
jawili się zamożni mężczyźni w śred-
nim wieku, perorujący o genderowym
dżihadyzmie i podważający istnienie
przemocy wobec kobiet jako problemu
społecznego, to nic innego jak dowód
na sukces hiszpańskiego feminizmu.
To, że właśnie antyfeminizm stał się
- obok Katalonii – paliwem dla Voxu,
wiele mówi o zmianach zachodzących
w hiszpańskim społeczeństwie. Pokazu-
je też w ekstremalnej formie, że nie wszy-
scy mężczyźni potrafią sobie z tempem
tych zmian poradzić. Choć wielu z nich,
zwłaszcza z najmłodszych pokoleń (ale
także tych z grupy 65 plus, pamiętają-
cych czasy antyfrankistowskiej walki),
angażuje się w ruch feministyczny.
Według badania sondażowni 40dB dla
dziennika „El País” co piąty Hiszpan boi
się feminizmu, a prawie 44 proc. uważa,
że kobiety są dziś „bardziej egoistyczne”.
Statystyki mówią jednak coś innego:
zdecydowana większość obowiązków
domowych, opieka nad dziećmi, senio-
rami spada wciąż na kobiety. 22 proc.
albo 5,8 tys. euro rocznie – tyle wynosi
statystyczna różnica w zarobkach mię-
dzy Hiszpanami i Hiszpankami. Kobiety
są nie tylko gorzej opłacane niż ich ko-
ledzy na tych samych stanowiskach, ale
przeważają też w najgorzej opłacanych
sektorach rynku pracy, na czele z pracą
opiekuńczą i sprzątaniem. Sfeminizo-
wana jest też w związku z tym hiszpań-
ska bieda.
Nie brakuje też nierówności na szczy-
tach władzy. Jak wynika z obliczeń Fun-
dacji Fedea i Uniwersytetu Complutense
w Madrycie, żeby osiągnąć 40 proc. obec-
ności kobiet w zarządach spółek noto-
wanych na giełdzie, do czego oficjalnie
aspiruje Hiszpania, trzeba by pozbawić
stanowisk 352 mężczyzn – jak na razie
kobiet jest tam zaledwie 18 proc.
Problemów do rozwiązania nie bra-
kuje i nie da się ich już zamieść pod dy-
wegorocznej manifestacji zan. Na t oka-
zji Dnia Kobiet w Madrycie pojawili się
nawet przedstawiciele i przedstawicielki
prawicowej Partii Ludowej i centropra-
wicowych Obywateli (Ciudadanos).
Zostali wygwizdani, bo Hiszpanki nie
zapomniały, że próbując podebrać wy-
borców Voxowi, obie partie również za-
częły podważać dotychczasowy konsen-
sus wprawie walki z s przemocą wobec
kobiet. To, że obie próbują jednak flirto-
wać także z feminizmem, dobrze ujmuje
ducha czasu.
Równościowa Hiszpania nie miała
do tej pory premierki ani kobiety w roli
szefowej ogólnonarodowej partii. Ma za
to od stycznia lewicowy rząd, co prawda
z mężczyzną Pedro Sanchezem na cze-
le, ale oficjalnie nazywający sam siebie
feministycznym i zapowiadający pro-
wadzenie na różnych polach polityki
uwzględniającej genderowy wymiar.
Pierwszy po śmierci Franco koalicyj-
ny rząd, stworzony przez socjalistów
i Podemos, ma 11 ministr i 11 mini-
strów, a także czworo wicepremierów,
w tym trzy kobiety. Obiecuje łagodzenie
społecznych skutków kryzysu: zaczął
od podwyżki płacy minimalnej, w pla-
nach ma reformę kodeksu pracy i walkę
z prekaryzacją zatrudnienia, regulacje
dotyczące szybujących czynszów miesz-
kaniowych, podniesienie podatków dla
najzamożniejszych i wielkich korporacji,
dekarbonizację gospodarki.
Nowy rząd zobowiązał się też wal-
czyć z przemocą wobec kobiet i ich
dyskryminacją na rynku pracy.
Kolejny cel to zrównanie wynagrodzeń
kobiet i mężczyzn oraz uelastycznienie
godzin pracy, tak by dało się ją godzić
z rodzinnymi obowiązkami. W planach
jest też dalsze zrównywanie urlopu ma-
cierzyńskiego i tacierzyńskiego (od przy-
szłego roku – równo, po 16 tygodni),
a także zapewnienie wszystkim dzie-
ciom miejsc w żłobkach. Ministra spraw
zagranicznych Arancha González Laya
zapowiedziała też, że Hiszpania będzie
prowadzić feministyczną politykę zagra-
niczną, uwzględniającą kwestie zwią-
zane z płcią we wszystkich działaniach
poza granicami kraju.
W rządowej agendzie znajduje się
również sporo kwestii symbolicznych,
na czele z językiem. Wicepremierka
Carmen Calvo jeszcze za poprzedniej
kadencji zleciła Królewskiej Akademii
Języka Hiszpańskiego opracowanie ra-
portu emat ewentualnego uzupełna t -
nienia konstytucji o feminatywy: „oby-
watelki”, „Hiszpanki”. Żeńskie końcówki
budzą zresztą w Hiszpanii sporo emocji,
podobnie jak w Polsce, choć wielu po-
lityków i polityczek lewicy posługuje
się nimi na co dzień. Do języka weszło
na przykład określenie „Rada Ministr”.
Które zmiany rzeczywiście uda się
wprowadzić, a które zostaną w sfe-
rze deklaracji – to się okaże. Na razie
nowy rząd zrobił Hiszpankom prezent
na 8 marca w postaci ustawy o wolności
seksualnej znanej pod tytułem „Tylko
tak znaczy tak”. Uznaje ona za gwałt każ-
dą czynność o charakterze seksualnym,
do której doszło bez zgody drugiej stro-
ny, niezależnie od tego, czy pojawiła się
fizyczna przemoc. Przewiduje też utwo-
rzenie specjalnych sądów do spraw prze-
stępstw seksualnych i działających przez
całą dobę centrów pomocy dla ofiar.
„To prawo, które zostało wywalczone
na ulicach” – mówiła ministra równości
Irene Montero. „Dzięki niemu prawa ko-
biet nigdy więcej nie zgubią się w ciem-
nej uliczce”. n
© REUTERS/FORUM