[ NAUKA ]
Respiratory,
czyli służba zdrowia
traci oddech
Strach przed COVID -19 bierze się stąd,
że ciężko choremu grozi śmierć przez uduszenie.
Ostatnią szansą na życie jest podłączenie do respiratora.
Jeśli szpital go ma.
JOANNA SOLSKA
W
e Włoszech ich zabrakło,
więc pacjentom powy-
żej 80 lat z mniejszymi
szansami na przeżycie
wentylacji mechanicznej
odmawiano, pod respirator trafiali lepiej
rokujący. To sytuacja, której w Polsce so-
bie nie wyobrażamy. Jednak wiele szpita-
li obawiających się wariantu włoskiego
zwraca się do wojewodów o pilny zakup
respiratorów. Obserwując szybko rosną-
cą liczbę osób zakażonych wirusem, nie
sposób wykluczyć, że i u nas respirato-
rów zabraknie. Można by temu zaradzić,
a w każdym razie nieco odsunąć zagroże-
nie, gdyby w systemie publicznego lecz-
nictwa było mniej absurdów.
Internista z kliniki w Warszawie pi-
sze na forum tak: „W moim szpitalu jest
codzienna walka o respirator. Karetki
z pacjentami z zawałem krążą po całej
Warszawie, bo na mieście nie ma wolne-
go respiratora”.
Intensywna terapia od lat jest za-
niedbana, zawsze brakowało dla niej
pieniędzy, rezerw na sytuacje nadzwy-
czajne, takie jak ta obecna, w systemie
publicznego lecznictwa nie ma. To dziś,
obok braków kadrowych potęgowanych
niedostatkiem akcesoriów do osobiste-
go zabezpieczenia pielęgniarek i lekarzy,
najsłabsze ogniwo walki z epidemią.
W Warszawie na oddziałach intensyw-
nej terapii brakuje 3 0 respiratorów. Za ich
zakup odpowiedzialni są wojewodowie.
Szpitale w innych miastach także zgłasza-
ją braki, ale Anna Janczewska-Radwan,
której firma zaopatruje służbę zdrowia
w sprzęt, nie ma dobrych wiadomo-
ści. – To, że respiratory mocno zdrożały,
bo w zależności od stopnia ich skompli-
kowania cena wynosi od 80 do 200 tys. zł,
nie jest najgorszą wiadomością – uważa.
Z Chin, które są dużym producentem
respiratorów, nie można ich sprowadzić,
sprzęt wciąż jest potrzebny na miejscu.
W Polsce nigdy nie produkowaliśmy re-
spiratorów. W Unii dużymi producenta-
mi są Francja i Niemcy, ale one też bazu-
ją nomponentach za k Chin. – Z powodu
epidemii łańcuchy dostaw zostały poprze-
rywane, więc produkcja kuleje. Na większy
zakup z firm europejskich możemy liczyć
najwcześniej za kilka miesięcy, gdyż chiń-
scy dostawcy dopiero zaczynają wznawiać
wysyłki do Europy – podsumowuje.
Janczewska-Radwan tym bardziej więc
nie rozumie, dlaczego polski rząd nie
przystąpił do wspólnych unijnych zaku-
pów, które zorganizowano, zanim jeszcze
wirus do nas dotarł. To była szansa na za-
opatrzenie kraju nie tylko w respiratory,
ale także w niezbędny sprzęt do osobistej
ochrony dla lekarzy, pielęgniarek i ratow-
ników po niższych cenach niż obecnie.
Społeczeństwu nigdy nie wyjaśniono,
dlaczego z niej zrezygnowano.
W polskich szpitalach jest obecnie
około 10 tys. respiratorów, z tego
zaledwie kilkaset w rezerwie; z każ-
dym dniem mniej. Są niezbędne,
by oddychać mogli chorzy po zawałach
z niewydolnością serca, więc mają je
oddziały kardiologiczne i neurologicz-
ne, dla pacjentów po udarach. Są też
na oddziałach torakochirurgii, a przede
wszystkim potrzebują ich niewydolni
oddechowo pacjenci z przewlekłą obtu-
racyjną chorobą płuc na pulmonologii.
W sprzęt umożliwiający oddychanie wy-
posażone są karetki i szpitalne oddziały
ratunkowe (SOR).
Najwięcej respiratorów jest na od-
działach intensywnej opieki medycznej
(OIOM). OIOM musiał mieć każdy szpi-
tal powiatowy, który chciał się znaleźć
w tzw. sieci gwarantującej placówce
stałe źródło dochodu. Te oddziały wy-
posażone są najczęściej w respiratory
najwyższej klasy, bo respirator respira-
torowi nierówny. I w tym miejscu pojawia
się cała lista absurdów.
ABSURD PIERWSZY: SPRZĘT. Ten naj-
wyższej klasy sprzęt niekoniecznie jest
wykorzystywany do leczenia najcięż-
szych przypadków. Jest nieefektywnie
używany. Posłanka Koalicji Obywatel-
skiej Marta Wcisło dowiedziała się np.,
że w Lublinie jest jeszcze dziesięć wol-
nych respiratorów. Dowiedziała się też
czegoś więcej. – W szpitalach takie łóżka
zajęte są w części przez pacjentów, którzy
nie będą w stanie oddychać bez respira-
tora, nie wymagają już jednak leżenia
w szpitalu. Ale nie ma ich dokąd wypisać
- mówi Jakub Kosikowski, lekarz ze szpi-
tala w Puławach, w rozmowie w „Dzien-
niku Wschodnim”. Z kolei w zakładach
opiekuńczo-leczniczych – gdzie osoby
wymagające stałego wspomagania od-
dechowego mogłyby przebywać – jest
za mało łóżek z respiratorami, dostęp
do nich graniczy z cudem.
Prof. Jarosław Fedorowski, prezes Pol-
skiej Federacji Szpitali, uważa, że chorzy
na COVID-19 z najcięższą formą niewy-
dolności oddechowej powinni mieć respi-
ratory z najwyższej półki, pełnozakresowe.
Pacjenci będący w śpiączce farmakologicz-
nej czy po zawałach lub udarach, których
leczenie nie wymaga aż tak skompliko-
wanych technik wentylacji, mogliby sko-
rzystać z respiratorów prostszych. Szpi-
tale jednoimienne COVID-19 (zakaźne),
do których są obecnie kierowani zakaże-
ni koronawirusem.
Więc żeby każdy pacjent dostał to, co dla
niego konieczne, potrzeba jak najszybszej,